poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Tissot Veloci-T Gent Chrono Automatic T024.427.17.051.00

Tissot Veloci-T Gent Chrono Automatic T024.427.17.051.00 (data zakupu 01.2013)
Tissot - jeden ze starszych szwajcarskich producentów zegarków, którego historia sięga połowy dziewiętnastego wieku. Marka bardzo zasłużona, z tradycjami, mająca na swoim koncie wiele przełomowych osiągnięć, a od roku 1930 będąca jednym z brendów Swatch Group. Pomimo swoich zasług ciesząca się różną opinią. Na forach zegarkowych nie darzona jest specjalną sympatią, często w moim odczuciu będąc przy tym przesadnie szykanowaną. Znowu wśród osób nie mających specjalnej wiedzy zegarkowej, jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych brendów zegarkowych w Polsce. Wiele osób zaczynając swoją przygodę z zegarkami spogląda właśnie w kierunku tej marki. Czym jest to spowodowane? Poza ceną, przede wszystkim, magią słów swiss made…
Tissot od początku miał dość czytelną politykę firmy czyli produkcję na masową skalę. W efekcie, marka stała się bardzo popularna, gdyż większość osób mogła i nadal może pozwolić sobie na zakup zegarka z alpejskim rodowodem. Niestety, w konsekwencji Tissot stał się jedną z najczęściej (i chyba jedną z lepiej) podrabianych marek na świecie. Aby się o tym przekonać, wystarczy wpisać w Google zapytanie o autentyczność Tissota, a wyskoczą nam tysiące stron z tego typu problemem. Wszystko to powoduje, że miłośnicy sztuki zegarmistrzowskiej postrzegają Tissota jako producenta, który aktualnie nie produkuje niszowych zegarków z mechanizmami własnej produkcji, czy z wyszukanymi kompilacjami, a skupia się na trafianiu w masową klientele. Dla normalnego użytkownika ważne jest jednak to, że kupuje zegarek szwajcarski, który to powinien być gwarantem wysokiej jakości i nie wydaje na niego małej fortuny. Oferta dostępnych modeli fabryki z Le Locle jest przeogromna. W sumie nie znam drugiego producenta z tak szeroką paletą modeli. Podczas poszukiwań swoich dotychczasowych czasomierzy produkty z logo Tissota często stanowiły dla nich konkurencję. Rozpatrywałem zakup ciekawego garniturowca czyli modelu LeLocle, zegarka typu EDC czyli PR100 czy najtańszego szwajcarskiego chronografu będącego efektem współpracy Ety ze Swatchem czyli C01.211 w modelu PRC200. Dotychczas konkurencja wygrywała z Tissotem - wszystko jednak do czasu… W efekcie lektury świątecznej for zegarkowych plany zakupowe na rok 2013 powoli się krystalizowały. Po zakupie Hamiltona na liście pojawił się pierwszy Tissot inspirowany przełomem lat 60 i 70 - mowa o modelu heritage 516. Oczywiście, aby nie było za łatwo trafił mu się godny konkurent w postaci produktu chińskiego z wyższej półki - czyli Beijing’a Beihai. Długie porównywanie produktów jak to zwykle bywa zaowocowało znalezieniem 3 zawodnika. W poszukiwaniu zdjęć nadgarstkowych Tissot trafiłem na jeszcze jeden model oparty o Etę C01.211 - czyli model z serii T-Sport o nazwie Veloci-T Gent Chrono Automatic. Ponieważ moja fascynacja tą komplikacją jeszcze nie minęła a cena była zachęcająca efekt był łatwy do przewidzenia. Image Hosted by ImageShack.us Niestety z powodu, że na serwisach aukcyjnych spora część Tissotów jest niewiadomego pochodzenia i istnieje spore ryzyko trafienia na podróbkę, tym razem tą drogę zakupu sobie odpuściłem. Moje poszukiwania wybranego modelu skierowałem do sklepów stacjonarnych i renomowanych sklepów internetowych. Po wytypowaniu kilku z nich - ostatnie maile z negocjacją ceny i nie pozostało nic innego jak czekać na mój nowy zakup. Po otwarciu paczuszki naszym oczom ukazuje się standardowe pudełko Tissota. Kolorowy kartonik poza zegarkiem właściwym umieszczonym na poduszeczce zawiera także kilka książeczek, kartę gwarancyjną oraz nieśmiertelną przywieszkę. A jak wygląda sam główny bohater? 42 milimetrowa prawie w całości szczotkowana koperta robi bardzo dobre pierwsze wrażenie. Jej mocno wygięte uszka w połączeniu z oryginalnym paskiem powodują, że przylega ona idealnie do nadgarstka. Boczne charakterystyczne wcięcia tworzą rodzaj osłonki, w której znalazła się niezakręcana polerowana sygnowana koronka. Jej kształt i wymiar umożliwiają nam wygodne operowanie oraz wyczucie kolejnych położeń. Dla symetrii na godzinie 9 także znalazły się podobne wcięcia, które w efekcie lekko optycznie powiększają kopertę. Przy jej sporej bo prawie 15mm grubości, ten zabieg wydaje się dobrym posunięciem. Ciekawie wygląda też naniesiona na lunecie czarna grawerowana skala tachymetru, która w moim odczuciu mocno uatrakcyjnia zegarek podkreślając jego sportowy charakter. Efekt ten wzmacniają także polerowane przyciski chronografu, na których to znalazły się czarne wstawki. Tradycyjnie już dla mechanicznych chronografów pracują one z wyczuwalnym oporem. Całość przykryta została przez szafirowe szkło bez warstwy antyrefleksyjnej, skrywające bardzo ładną czarną tarczę Tissota.
 
Tarcza, która to jest najbardziej charakterystyczną częścią zegarka wykonana została bardzo dobrze i stanowi jego mocny punkt - a jak w przypadku większości chronografów dzieje się na niej dużo. Wewnętrzny ring z namalowaną skalą minutową idealnie pokrywa się z polerowanymi indeksami godzinowymi. Dodatkowo, w zakresie 1-15 posiada on arabskie cyfry co dodaje świeżości. Powierzchnia czarnej tarczy pod nimi jest mocno giloszowana w charakterystyczne okręgi co daje bardzo ciekawy efekt. W podobnym charakterze wykonano metalowe ramki delikatnie ryflowanych totalizatorów chronografu, na godzinie 3 wskaźnika 30 sekundowego oraz na godzinie 6 wskaźnika 6 godzinnego. Sekundnik klasycznie w przypadku tej kompilacji mechanizmu znalazł się na godzinie 9 a okienko z białym datownikiem na godzinie 3. Z powodu niewielkich rozmiarów zastosowanego mechanizmu, subtarczki są rozmieszczone dość blisko siebie, dzięki czemu nie było potrzeby przycinania indeksów godzinowych. Zastosowane srebrne polerowane wskazówki ładnie współgrają z całością. Jak to zwykle w przypadku Tissota bywa nie także i w tym modelu nie zabrakło charakterystycznej wskazówki sekundowej chronografu w kształcie litery T. 5 minutowe indeksy na ringu wewnętrznym oraz końcówki wskazówek zostały wypełnione warstwą luminescencyjną, co w przypadku zegarka sportowego cieszy. Długie naświetlanie pozwala nam w ciemności cieszyć się jej zieloną barwą, jednak efekt jest mocno przeciętny i przede wszystkim bardzo krótkotrwały.
Pomiędzy uszami znalazł się miękki kauczukowy 22mm pasek, który idealnie przylega do koperty tworząc wspólną całość. Wyposażony jest w wygodne zapięcie umożliwiające jego łatwe dopasowanie do nadgarstka, na którym to też nie zabrakło logo marki. Warto wspomnieć, że sam pasek przed pierwszym użyciem należy dociąć do naszego nadgarstka. Niestety, jak w przypadku większości znanych mi gumowych czy silikonowych pasków tak i ten dość łatwo łapie kurz oraz wszelkie pyłki. Oczywiście, materiały te powodują, że łatwo można ten brud usunąć.
Pod częściowo przeszklonym dość ascetycznym dekielkiem skrywane jest serce Tissota, które to stanowi najbardziej kontrowersyjny element tego produktu. Eta o symbolu C01.211 jest bardzo młodą konstrukcją, która powstała w roku 2009 jako mariaż mechanizmów Tissota Astrolon 2250 oraz Lemanii 5100. W efekcie współpracy ze Swatchem w jej piętnasto kamieniowym mechanizmie znalazły się także elementy wykonane z tworzywa w efekcie czego wiele osób podchodzi do mechanizmu dość sceptycznie. Sam werk działa całkowicie poprawnie - wahnik dość sprawnie nakręca sprężynę gwarantując nam 46 godzinną pracę przy czym nie zapomniano o dodaniu mu funkcji stop sekundy oraz możliwości ręcznego dokręcania. Częstotliwość pracy wynosząca 21600 wahnięć na godzinę także nie jest powodem do wstydu. Podstawową zaletą tego mechanizmu jest przede wszystkim cena, gdzie w przypadku zakupu modelu wyposażonego w konkurencyjne rozwiązanie ze szwajcarskim rodowodem czyli Valjoux 7750 trzeba zapłacić niemal dwa razy więcej. Sam dekiel posiada jedynie malutkie okienko ukazujące pracę balansu - co w przypadku bardzo dyskusyjnej urody mechanizmu wydaje się dobrym posunięciem. Całość koperty gwarantuje nam klasę wodoszczelności WR100, która w przypadku zegarka o sportowym charakterze wydaje się całkowicie wystarczająca. Warto też zauważyć, że póki co zastosowany mechanizm jest dostępny jedynie w zegarkach firm Swatch i Tissot.
Veloci-T wpisał się świetnie w moją kolekcję mechanicznych chronografów stanowiąc jej dobre uzupełnienie. Pomimo sportowego charakteru podkreślonego przez kauczukowy pasek uniwersalna czarno srebrna kolorystyka powoduje, że zegar nie boi się ciut bardziej oficjalnego stroju. Sensowny rozmiar koperty, który optycznie został zmniejszony stałym bezelem idealnie współgra z nadgarstkiem nie rzucając się przy tym nadmiernie w oczy. Świetnie spełnia się on w roli “letniego” umiarkowanego eleganta, gdzie przy krótkim rękawie koszul nie musimy się obawiać wysokich temperatur i zapocenia skórzanego paska, a takiego zegarka także w moim zbiorze brakowało.

Czy Veloci-T wart jest zainteresowania? W cenie niewiele wyższej niż podstawowy wół roboczy spod szyldu Ety czyli 2824-2 dostajemy pełnoprawny automatyczny chronograf ze szwajcarskim rodowodem wyposażony w dobrej jakości kauczukowy pasek, szafirowe szkło oraz z wodoszczelnością na poziomie 10 atmosfer, w którym ciężko znaleźć sensowne wady. Jednym zdaniem - rasowe EDC. Można się trochę na siłę przyczepić do kontrowersyjnego mechanizmu, lecz jego trwałość zweryfikuje czas. Tissot Veloci-T stanowi ciekawą konkurencję dla zegarków opartych o mechaniczne manualne rosyjskie chronografy z serii 3133 i ich wariacje czy mechanizmy seagulla z serii ST-19. Przede wszystkim jednak jest on konkurencją dla mechanizmu Valjoux, gdzie w połowie ceny otrzymujemy “zewnętrznie” prawie ten sam zegar z identyczną funkcjonalnością. Swatch group dostrzegł lukę w swojej ofercie na tym polu i wykorzystując jedną ze swoich najpopularniejszych i najtańszych marek stara się ją zapełnić, co w moim odczuciu jest bardzo dobrym posunięciem. Wiele osób nie zważa na “serce zegarka” i wystarczy im świadomość posiadania modnego ostatnio automatycznego mechanizmu. Dzięki temu zabiegowi Tissot może konkurować w najniższym przedziale cenowy zarezerwowanym do tej pory dla szwajcarskich kwarcowych chronografów oferując dobrze skrojony produkt pochodzący z Polskiej dystrybucji z dwuletnią gwarancją, do którego wykonania nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Hasło Tissota “sprzedajemy złoto w cenie srebra” całkowicie w tym przypadku ma prawo bytu.



4 komentarze:

  1. piękny zegarek, nie powiem ze taki sobie bym nabył.jaki zegarek polecisz dla żeglarza? chce przeznaczyć na początek nie za duże pieniądze.

    pozdrawiam
    sanczo
    http://zeglarstwosanczo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny zegarek. Chciałbym taki. Ogólnie zegarki tissot są fajne, a duży wybór znajduje się na http://dolinski.pl/zegarki-tissot.html Ceny tych zegarków są jednak wysokie.

      Usuń
  2. Witam,
    czy mogę prosić o informację jak sprawuje się Tissot? Pytam ponieważ również niosę się z zamiarem kupna takowego, ale z posiadanych informacji wynika, iż Tissot odstąpił od produkcji / sprzedaży tego modelu.

    Z góry dziękuję za odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prawie roku od zakupu recenzowanego Tissota nie mam do niego żadnych uwag. Zegarek działa bardzo przyjemnie i nie odnotowałem żadnych niepokojących objawów. Model ten został wycofany z oferty, jednak zegarki na tym mechanizmie ciągle są dostępne. Także nowe modele coraz częściej posiadają te serce (choćby nowa sersia PRS 516 chrono). Niestety, jak to z nowościami - ich ceny nie są już tak atrakcyjne i niebezpiecznie zbliżyły się do modeli wyposażonych w w Valjoux.

    OdpowiedzUsuń