poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Moscow Classic R-7 Semyorka 3133/05131173

Moscow Classic R-7 Semyorka 3133/05131173 .(data zakupu: 02.2013)

Od czasu otrzymania mojego pierwszego zegarka z mechanicznym chronografem moja fascynacja tą komplikacją nie przemija, a co gorsze po zakupie ostatniego czyli Tissota Veloci-T na liście zamiast ubywać pozycji z tego typu mechanizmem przybywają kolejne. Już na początku mojej pasji przeczesywanie internetu doprowadziło mnie do chronografów produkcji rosyjskiej opartej o słynny mechanizm poljota o symbolu 3133. Głównym ich przedstawicielem jest oczywiście Striela, która to niemal natychmiast znalazła się na mojej liście życzeń. Wraz z rozwojem mojej wiedzy i kolekcji strzałka miała jednak coraz większe problemy z nowymi konkurentami. Kłopotliwa była przede wszystkim wielkość koperty, gdzie pomimo wąskiej lunety nie dało się ukryć tylko 38mm średnicy. Rozwiązanie nasuwało się samo, a to z powodu, że w ofercie produktów z Volmaxu można znaleźć jej siostrę na sterydach - czyli striele sturrmańskie w rozmiarze 44mm. Niestety po obcowaniu z steinhartem marine mogę stwierdzić, że taka wielkość w połączenia z wąską lunetą gwarantuje nam kawał sporego zegara, przy którym to w połączeniu z 18cm nadgarstkiem można zapomnieć o uniwersalności. Do tego wraz ze wzrostem średnicy drastycznie wzrosła cena.
 
Po prawie roku od zakupu mojego pierwszego mechanicznego chronografu często przeglądałem zegarki wyposażone w słynny mechanizm 3133 jak i jego wariację ze wskaźnikiem 24 godzinnymi czyli 31681. Niestety, pomimo iż zostało wyłonionych kilku pretendentów żaden nie sprostał dotychczasowej konkurencji. Poza streilą brałem pod uwagę zegarki produkcji rosyjskiej takie jak awiatory czy poljoty, długo zastanawiałem się nad produktami niemieckimi czyli Zeppelinem i Junkersem a także przeglądałem wariację Juriego Lavenberga z tym właśnie mechanizmem. Niestety, przez ten okres nie znalazłem żadnego modelu, który spowodowałby szybsze bicie serca. Najdłużej poza strielką na liście znajdowała się reedycja Okean, jednak w starciu z moim świętym Graalem nie miała szans. 
 
W lutym bieżącego roku kolejny raz przeglądając na zatoce ofertę zegarków z rosyjskim sercem trafiłem przypadkowo na aukcję jednego z produktów Moscow Classic - czyli R-7 Semjorkę. Ciekawa tarcza, ładna koperta w sensownym rozmiarze, do tego był to nowy egzemplarz wystawiony bez ceny minimalnej - tak to było to. Szybkie przeczesanie Internetu w celu znalezienia realnych zdjęć tylko potwierdziło mnie, że warto spróbować. Ustawiłem kwotę maksymalną i spokojnie czekałem na koniec aukcji. Efekt był zaskakujący, ponieważ zegar udało mi się kupić w bardzo okazyjnej cenie poniżej 1k PLN (cena katalogowa to 1650). Po kilku dniach o dokonania przelewu dotarło wyczekane pudełeczko. 
 
R-7 przychodzi do nas w dużym czarnym drewniano-skórzanym etui zabezpieczonym białym kartonowym pudełkiem. W środku znajdziemy instrukcję, dodatkowo drugi pełny dekielek oraz przede wszystkim głównego bohatera recenzji. Po raz kolejny chwytając w rękę noworuska , miałem nieodparte wrażenie, że handlowcom w ogóle nie zależy na sprzedaży produktów zza północnej granicy, gdyż analogicznie jak to miało miejsce w przypadku Aviatora i Vostoka tak i w tym przypadku na żywo zegar prezentuje się o niebo lepiej niż na zdjęciach w sieci. A co daje taki efekt? 
 
Przede wszystkim 42mm koperta, która wykonana została na bardzo dobrym poziomie. Boczne szczotkowane powierzchnie, świetnie współgrają z polerowaną lunetą oraz górną powierzchnią dyskretnych uszu. Dzięki ich wyprofilowaniu oraz sensownej 14mm wysokości koperty, semjorka bardzo dobrze dopasowuje się do niemal każdego nadgarstka. Bardzo atrakcyjnie wyglądają także dyskretne podłużne przyciski od chronografu, które pracują z dość sporym oporem charakterystycznym dla zastosowanego mechanizmu. Niestety aby zachować spójny wygląd projektanci pokusili się o zastosowanie wąskiej niesygnowanej koronki, która jest niewygodna w użyciu a w przypadku większości mechanizmów rosyjski nie jest to bez znaczenia. 
 
Za wygodę poza świetnie wyprofilowaną kopertą odpowiedzialny jest także zastosowany 22 milimetrowy zwężany czarny skórzany pasek. Posiada on delikatną fakturę oraz charakterystyczny garb dzięki któremu zyskuje na grubości, a zastosowane podwójne przeszycie czarną nitką nadaje mu charakteru. Zwieńczenie stanowi szczotkowana niesygnowana klamerka, która ładnie pasującą do całości. Pasek bardzo dobrze układa się na ręce i początkowy pomysł jego wymiany po pierwszej przymiarce został porzucony. 
 
Najciekawsza jednak w tym projekcie jest tarcza, którą możemy podziwiać przez lekko wypukłe mineralne szkło. Jej cała powierzchnia posiada ciekawie ryflowaną fakturę na wzór płyty winylowej, na której znalazły się po zewnętrznej stronie czerwone nadruki tachymetru, następnie biały nadruk ze skalą 200 milisekundową. Oba nadruki są bardzo dobrej jakości, jednak warto dodać, że w ciemnym pomieszczeniu czerwona czcionka na czarnym tle jest mało czytelna. Nad naniesionymi trójkątnymi indeksami godzinowymi znalazły się polerowane okręgi wypełnione masą luminescencyjną. Analogiczne kropki znalazły się także nad charakterystycznymi arabskimi indeksami na godzinie 12 i 6, które także zostały wypełnione tą samą świecącą masą. Ciekawy efekt wypukłości nadano dwóm subtarczkom, małej sekundy na godzinie dziewiątej oraz wskaźnika 30 minutowego chronografu na godzinie trzeciej. Uzyskano go stosując gęstsze ryflowanie, dzięki czemu inaczej odbijają one promienie słoneczne tworząc przestrzenny efekt. Także na dodatkowych tarczkach zastosowano czerwoną arabską czcionkę o średniej czytelności. Na godzinie 4:30 wkomponowana zostało okienko daty. Wszystkie wskazówki zostały wykonane w minimalistycznym stylu typowym dla chronografów. Ich polerowana powierzchnia dobrze pasuje do całości i jedynie na centralnej sekundzie od stopera znalazła się czerwona wstawka. Niestety, projektanci nie pokusili się o naniesienie na nich jakiegokolwiek świecącej masy, co przy obecności jej na indeksach dziwi. 
 
W przypadku dekla mamy dość nietypową sytuację, gdyż z zegarkiem dostajemy dwa. Standardowo R-7 dociera do nas z wersją przeszkloną, która umożliwia podgląd pracy mechanizmu. Jeżeli jednak komuś taka wersja nie odpowiada może zamontować pełny model. Obojętnie która wersję wybierzemy, uzyskamy dzięki nich szczelność na poziomie 5 atmosfer a skrywać będą one legendarny mechanizm poljota o symbolu 3133. Werk ten oparty jest na licencji szwajcarskiego Valjoux 7734, względem którego z czasem wzrosła ilość kamieni łożyskujących z 17 do 23 oraz częstotliwość pracy z 18000 na 21600 wahnięć na godzinę. Mechanizm wyposażony jest w datę, które nie posiada możliwości jej szybkiej zmiany oraz 30 minutowy chronograf. Niestety, kolejne modyfikacje nie dodały funkcji stop sekundy. Do pełnego naciągu sprężyny gwarantującego 42 godzinną pracę musimy się sporo napracować, w czym nie pomaga zastosowana koronką. Zgodnie już niemal z tradycją mechanizmów produkcji rosyjskiej tak i 3133 posiada swój wyrazisty, przyjemny dla ucha dźwięk. Wykończony jest on dość surowo, co jednak w moim odczuciu zupełnie mu nie przeszkadza i nadaje specyficznego uroku. 
 
Bohater niniejszej recenzji jest bardzo ciekawym zegarkiem o niespotykanym wśród innych marek designe. Uniwersalna czarna kolorystyka w połączenia z dość płaską jak na mechaniczny chronograf kopertą oraz czarnym paskiem powoduje, że zegar ten nie boi się bardziej eleganckiego zestawienia garderoby, a obecność stopera nadaje mu lekko sportowych charakter. Wszystkie te cechy w połączeniu z 42mm gwarantują mu sporą uniwersalność. Wady? Tych niestety także mu nie brakuje. Przede wszystkim są nimi elementy wpływające na trwałość takie jak podatne na uszkodzenia mineralne szkło, co przy sporej cenie sklepowej jest dość kontrowersyjnym posunięciem producentem. Osobiście także średnio przypadła mi do gustu koronka, która jest płaska przez co średnio wygodna, a dodatkowo brak szybkiej zmiany daty powoduje, że czasem trzeba nią dość sporo operować. Także ciężko zrozumieć projektantów, którzy zapomnieli o umieszczeniu lumy na wskazówka przy jednoczesny zastosowaniu jej na indeksach. Pomimo tych niedogodności dla mnie semjorka i tak jest zegarkiem bardzo udanym, którego z przyjemnością zakładam na nadgarstek i to pomimo sporej konkurencji. Piękna gra świateł powoduje, że prezentuje się on nad wyraz atrakcyjnie i dość mocno przyciąga wzrok. 
 
Podsumowując jednak ogólnie opłacalność zakupu zegarka z rosyjskim mechanizmem 3133 to nie jest już ona tak jednoznaczna. Ceny modeli oscylujące w granicy 2k a i nierzadko ją przekraczając powodują, że na te produkty należy spojrzeć przez pryzmat ich konkurencji. Jeszcze kilka lat temu tą stanowił jedynie szwajcarski valjoux, a najtańsze zegarki w oparciu o niego kosztowały 2-3 razy więcej. Niestety gwałtowny wzrost cen produktów zza północnej granicy, który miał miejsce w ostatnich latach niebezpiecznie zbliżył ich ceny do siebie. Jednak to nie valjoux stanowi główne zagrożenie dla 3133. Nowi konkurenci to chińskie ST-19, które to coraz śmielej poczyna sobie na rynku i którego potencjał odkrywają coraz to nowi producenci jak i najnowszy twór swatch group czyli Eta C01.211, gdzie w analogicznej cenie otrzymamy automatyczny chronograf. Czy rosyjskie produkty poradzą sobie z nowymi konkurentami? Po wybiciu argumentu ceny została im ostatnia karta - czyli sentyment i moda na produkty zza północnej granicy - tylko czy to wystarczy? Jak wiadomo moda zmienną jest, a konsumenci mogą już nie znieść kolejnej podwyżki tych produktów co może spowodować, że na nowe zegarki z rosyjskim sercem będziemy spoglądać jako egzotyczną ciekawostkę. Nadzieje może jeszcze stanowić nowy automatyczny mechanizm z chronografem o symbolu 4141. Niestety, póki co jest z nim jak Yeti, wszyscy słyszeli ale nikt nie widział. 
 
Zdjęcie lumy 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz