niedziela, 10 maja 2015

Xicorr FSO M20.02

Xicorr – FSO M20 (data testu: 05.2015)
 
Świat motoryzacji i zegarków często nawzajem się przenikają i ze sobą łączą. Było wiele projektów znanych marek stworzonych specjalnie dla producentów samochodów, a warto tu wspomnieć chociażby o słynnych modelach Breitling for Bentley, IWC dla AMG czy ostatnio zaprezentowanym modelu Oris’a stworzonym we współpracy z Audi. Nie tylko potentaci z branży zegarmistrzowskiej sięgają po motywy motoryzacyjne – sam mam w kolekcji Vostok’a Europe, którego stylistyka nawiązuje do historycznej rosyjskiej limuzyny GAZ14. Sporo jest także zegarków, które są tylko luźno inspirowane branżą motoryzacyjną bez odniesienia do konkretnego samochodu czy marki, a wymienić tu można niektóre z modeli takich marek jak  Tag Heuer, Tissot czy chociażby Steinhart. Nie powinno to nikogo dziwić, gdyż światy te idealnie do siebie pasują. Od zawsze jednym z głównych męski hobby jest motoryzacja, a zegarki są typowo męską biżuterią.
 
Na naszym rodzimym rynku w roku 2013 także pojawił się produkt przesiąknięty benzyną, ale nie tą wysokooktanową z górnej półki, a bardziej nawiązujący do historycznej polskiej myśli technicznej (no, może odrobinę na rosyjskiej licencji ;) ). Mowa jest tutaj oczywiście o modelu FSO M20 jednego z młodych polskich producentów jakim jest Xicorr, a dzięki uprzejmości sklepu „Od czasu do czasu” oraz samego Adama Tomaszewskiego miałem przyjemność testować właśnie ten model. O samej marce można było już nieraz przeczytać na łamach polskiej prasy sięgając po takie tytuły jak Forbes, Playboy, CKM czy Top Gear, gdzie prezentowany model FSO M20 był wskazywany jako „must have” każdego modnego faceta. Czas więc samemu sprawdzić w czym tkwi sukces tego konkretnego modelu.
 
Po otrzymaniu przesyłki przyszedł czas na pierwszy dreszczyk emocji związany z rozpakowywaniem otrzymanej paczuszki, bo chyba każdy z nas lubi właśnie ten moment związany z otwarciem nowego nabytku. Xicorr pod tym względem na pewno nas nie rozczaruje, bo już jego opakowanie wzbudza pozytywne emocje i zachęcają do zapoznania się z jego zawartością. Tekturowe pudełeczko skrywa metalową skrzyneczkę, która to sprytnie została wystylizowana tak aby optycznie przypominać z wyglądu apteczkę samochodową z epoki świetności Warszawy - a w jej środku czeka na nas gadżetów ciąg dalszy. Poza samym zegarkiem, który znajduje się w specjalnie wyprofilowanej gąbce, znajdziemy tu również instrukcję, kartę gwarancyjną oraz gratisowy dodatkowy gumowo-kauczukowy pasek wraz z przyrządem do jego zmiany. Dodatkowo, na wspomnianej już skrzyneczce znalazła się również naklejka podkreślające wcześniej wspomniane hasło reklamowe „must have”. Całość robi całkiem niezłe wrażenie i na pewno wyróżnia się na tle tego do czego przywykliśmy przy zakupie standardowego zegarka.  
 
Poza wspomnianym już wcześniej gratisowym kauczukowo-gumowym paskiem, który to okazuje się całkiem sensowna opcją na upalne dni, M20 przychodzi do nas w moim odczuciu na lepiej do niego pasującym pasku typu rally. Został on wyprodukowany dla Xicorra przez polską firmą Pattini a dzięki charakterystycznym trzem dziurkom wyjątkowo dobrze wpisuje się on w motoryzacyjny klimat M20. Oba 22mm paski przeszyte zostały żółtą nawiązującą do akcentów na tarczy nicią i posiadają sygnowane klamerki. Trzeba przyznać, że są one również wyjątkowo dobrej jakości i w sumie niewiele znam innych producentów, którzy załączają tej klasy paski do swoich zegarków. (na myśl przychodzi mi tylko Steinhart i Magrette). 
 
Czas w końcu z bliska przyjrzeć się M20.02. W całości szczotkowana charakterystyczna trzyczęściowa koperta posiada bardzo uniwersalne jak na dzisiejsze czasy wymiary wynoszące 42mm średnicy, 12mm wysokości oraz niespełna 50mm od ucha do ucha. Warto tu jednak zaznaczyć, że zastosowana wąska luneta w połączeniu z płaskim szkłem optycznie powiększają odbiór zegarka na ręku. Wpływa na to także zastosowany płytki dekielek oraz dość specyficzne, wyprofilowane krótkie uszka dzięki którym to również M20 bardzo ładnie przylega do nadgarstka. Koperta jest na pewno mocnym punktem Xicorr’a, a jej niezła ergonomia dodatkowo sprawia, że już po chwili zapominamy o obecności zegarek na ręku. Cieszy również uzyskana przez producenta klasa wodoszczelności zegarka wynosząca WR100. Nie wspomniałem jeszcze o umiejscowionej nietypowo, bo pomiędzy godziną 3 a 4 sygnowanej zdobionej koronce, która kształtem ma nawiązywać do samochodowej opony. Do jej pracy nie można mieć żadnych zastrzeżeń jednak jej lokalizacji przynajmniej w moim przypadku wymagała chwili przyzwyczajenia. Jest to jednak swego rodzaju znak rozpoznawczy marki, bo również w poprzednim modelu czyli Circle była ona w ten sposób umiejscowiona.
 
Tarcza Xicorr’a skryta została pod płaski szafirowym szkłem z widoczną warstwą antyrefleksyjną. Przyznać muszę, że początkowo w M20.02 nie specjalnie mnie ona zachwycała – raczej bardziej intrygowała – tak, to słowo dużo celniej opisuje to co czułem spoglądając na Warszawę. Z czasem jednak zegar wkradał się w moje łaski i zacząłem dostrzegać jego urok. Specyficzny szaro mysi kolor zewnętrznej części stanowi dobre tło dla arabskich białych indeksów godzinowych. Dość interesująco wygląda również jej środkowa część w lekko jaśniejszym szarym odcieniu, na której znalazła się skala minutowa wraz z wykonanymi czarną masą luminescencyjną indeksami godzinowymi. To co mocna rzuca się w oczy to wystylizowany na licznik kilometrów napis 1951 upamiętniający pierwszy rok produkcji Warszawy, w który wkomponowane zostało okno datownika. Efekt wizualny jest bardzo interesujący jednak jak to zazwyczaj bywa ze smaczkami stylistycznymi nie idą one w parze z praktycznością i niestety data dla mnie jest po prostu mało czytelna. Na tarczy poza charakterystycznymi dwoma śrubkami znalazło się jeszcze logo producenta, nazwa modelu i najważniejsza z informacji – czyli napis „wyprodukowano w Polsce”. Uzupełnienie całości projektu stanowią proste białe wskazówki z żółtymi akcentami luminescencyjnymi, którym na pewno nie można odmówić czytelności – chociaż przyznam, że same wskazówki nie specjalnie przypadły mi do gustu. 
 
Pod zakręcanym deklem z wygrawerowanym logo FSO skryte jest chińskie serce testowanej Warszawy. Znając życie, pewnie w tym momencie znajdzie się spora grupa osób, które ta informacja może zasmucić czy też może nawet zniechęcić do zakupu. Przecież nie od dziś wiadomo, że chiński jest synonimem słowa zły. Drodzy Państwo, czasem warto jednak sprawdzić samemu jak to naprawdę jest z tym pustym frazesem, gdyż zastosowany w M20 mechanizm wychodzi z fabryk Seagull’a, czyli jest jednego z największych producentów mechanizmów na świecie. Zastosowana w Warszawie konstrukcja o symbolu TY2130 jest odpowiednikiem szwajcarskiej ETY 2824.2 i analogicznie do alpejskiego pierwowzoru posiada wysoką częstotliwość pracy balansu wynoszącą 28 800 pół wahnięć na godzinę, możliwość ręcznego dokręcania sprężyny czy także funkcję stop sekundy, a jej trwałość wielokrotnie już została przetestowaną przez sporą rzeszę niezależnych producentów. Także i ja już nieraz miałem przyjemność posiadać zegarki z mechanizmem tego właśnie producenta, a niektóre z nich znajdują się w mojej kolekcji nawet do dnia dzisiejszego i mogę jedynie potwierdzić, że nigdy nie było z nimi najmniejszych problemów. Uważam, że stanowią one świetną alternatywę dla szwajcarskiej i japońskiej konkurencji, a czasem warto samemu sprawdzić jak to jest z tym chińskim produktem. Dodatkowy smaczkiem, jest fakt, że producent z powodu specyficznego umiejscowienia okna datownika zmuszony był do stworzenia własnego koła datownika, co w przypadku tak młodej marki należy zaliczyć na spory plus. 
 
Spójny projekt oraz dobrze przemyślana strategia marketingowa w połączeniu z panującą modą na produkty „made In Poland” przyczyniły się do rynkowego sukcesu recenzowanego modelu. W pewnym momencie popyt  przerosły najśmielsze oczekiwania producenta i w konsekwencji na FSO M20 trzeba było swego czasu czekać nawet 2 miesiące, a chętnych i tak nie brakowało. Taki stan rzecz niezmiernie cieszy i nie specjalnie mnie dziwi. W dzisiejszym świecie ciężko jest się czymś wyróżnić, a obecność FSO M20 na nadgarstku gwarantuje nam właśnie tą tak pożądaną nutkę indywidualizmu i ekstrawagancji. Początkowo miałem problem do jakiej garderoby pasuje Warszawa, ale już po chwili zdałem sobie sprawę, że dzięki jej retro stylistyce pasuje ona niemal do wszystkiego. W połączeniu z paskiem rally Xicorr idealnie wpisuje się w casualowy klimat tworząc przyjemną nieformalną atmosferę, a zakładając do niego gumowy pasek mamy sympatycznego wakacyjnego kompana, w czym dodatkowo pomaga sensowna klasa wodoszczelności. Możemy nawet przełamując konwenanse pokusić się i spróbować założyć Warszawę do garnituru czy eleganckiej koszuli, a efekt może zaskoczyć nawet nas samych. Kto wie czy wysuwając się spod mankietu nie wzbudzi ona sporego zainteresowania, które to stanie się zalążkiem jakiejś ciekawej rozmowy? Mnie nie raz podczas testu zaczepiono pytając z zaciekawieniem o to co mam na nadgarstku.
 
W dzisiejszym świecie zdominowanym głównie przez zegarki znane z witryn sklepowych, Xicorr FSO M20 ze swoim retro klimatem jest swego rodzaju powiewem świeżości. Co ważne, producent dbając o stylistykę inspirowaną designem historycznego modelu Warszawy nie zapomniał o innym równie ważnym aspekcie jakim jest jakość wykonania. Dzięki temu FSO M20 bez trudu może stawać we szranki ze swoją konkurencją cenową, a ta została skalkulowana na sensownym poziomie wynoszącym 1399 PLN. Za tą kwotę otrzymujemy świetny projekt mechanicznego zegarka z dobrym mechanizmem, interesującą kopertą, szafirowym szkłem, kompletem dwóch pasków, a przede wszystkim bezcennym napisem „wyprodukowano w Polsce”. Oczywiście, produkt Xicorr’a ma też swoje drobny wady – bo mocno zdefiniowana, lekko ekstrawagancka stylistyka kłóci się jednak z pojęciem szeroko rozumianej elegancji, co nie każdemu musi się podobać. Nie każdemu także przypadną do gustu takie detale jak specyficzne uszka, umiejscowiona asymetrycznie koronka, średnio czytelna data, proste wskazówki czy historyczne nawiązanie do zegara Warszawy poprzez umieszczenie dwóch śrubek na tarczy. Jeżeli tak jest w waszym przypadku – to nie jest to po prostu zegarek dla was, a reszta z recenzowanej „Warszawy” na pewno będzie zadowolona.
 
Szukając więc nowego nabytku bądź prezentu dla mężczyzny i chcąc kupić coś nietuzinkowego warto zainteresować się produktami tej młodej marki. Również ja sam chętnie widziałbym w mojej skromnej kolekcji zegarek z logo Xicorr’a, tylko czy byłaby to właśnie opisywana Warszawa? Cóż, znając moją słabość do mechanicznych chronografów i wiedząc o nadchodzących dwóch nowych modelach Adama wyposażonych właśnie w tą funkcję nie jestem do końca o tym przekonany. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że stylistycznie projekt opisywanej Warszawy wyjątkowo mi przypasował, dzięki czemu test ten przeprowadziłem z dużą przyjemnością i nie łatwo przyszło mi rozstanie się z recenzowanym modelem. Kto wie, może będzie mi jeszcze dane zmierzyć się z jakimś produktem Xicorr’a czego sobie i Państwu życzę
 
Zegarek do testu udostępnili:
Salon Od czasu do czasu: e-zegarki.info.pl
Xicorr Watches: www.xicorr.com

2 komentarze:

  1. Płaska jak naleśnik tarcza z drukowanymi indeksami, to obelga dla zegara z Warszawy M-20

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda świetnie. A jaka jest Twoja opinia na temat zegarków casio? Ostatnio znalazłem spory ich wybór w ofercie http://www.zegarkowy.pl/category/casio-sport.

    OdpowiedzUsuń