poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Auguste Reymond Pilot

Auguste Reymond Pilot (data zakupu: 12.2011)
Zegarki Tchibo budziły moje zainteresowanie już od dawna. Nieraz kupując kawę przeglądałem pojawiające się tam modele. Wśród wielu szkieletorów, openhartów czy innych dziwnych wynalazków czasem zdarzają się prawdziwe perełki. Dobrym przykładem jest tu popularny "Atomek". Bohater niniejszej recenzji także był jednym z tych wartych zainteresowania. Problem polega na tym, że było to w roku 2009 i jest on już niedostępny w salonach TCM.
 
Na sam zegarek trafiłem jak to zwykle bywa dzięki forum CW gdzie pojawiły się zdjęcia i link do aukcji. Zegarki pochodziły z indywidualnego importu z Niemiec i prawdopodobnie były to pozostałości magazynowe. Cena także była zachęcająca jak za ten model. Mój egzemplarz kosztował 649zł. Zegarek kupiłem bardzo spontanicznie jako jeden z prezentów od żony pod choinkę. Świąteczne premie zasiliły trochę domowy budżet w odpowiednim momencie dzięki czemu nie musiałem się długo zastanawiać. Trzeba zaznaczyć, że zegarki zniknęły w kilka dni. 
 
O co tyle krzyku i dlaczego właśnie ten model był wart zainteresowania? Otóż Auguste Reymond jest znaną szwajcarską manufakturą, która to popełniła romans z TCM. Efektem były limitowane modele zegarków dostępne tylko i wyłącznie w salonach Tchibo. Zegarki Auguste w normalnej sprzedaży jak to na szwajcarską manufakturę przystało dostępne są w cenach od ok. 500 euro, w Tchibo ceny kształtowały się na poziomie 200 euro. Czy kupiłbym ten zegarek za “stacjonarną” cenę? Pewnie nie. Za to w cenie 649 był to bardzo łakomy kąsek. 
 
I tak oto przechodzimy do bohatera zamieszania. Klasyczny czarny pilot w uniwersalny rozmiarze trafił idealnie w moje aktualne potrzeby i gusta. W mojej kolekcji brakowało codziennego zegarka w kolorze czarnym, nie rzucającego się w oczy. Polerowana koperta w rozmiarze 41mm skrywa czytelną czarną tarczę z wypukłymi arabskimi indeksami pokrytymi warstwą luminescencyjną. Nie mogło oczywiście zabraknąć klasycznego w pilotach trójkątnego indeksu na godzinie 12. Tarczę uzupełnia wewnętrzny ring z naniesionymi indeksami minutowymi. Wskazówki godzinowa i minutowa także zostały wykonane w lotniczym stylu i wypełnione warstwą luminescencyjną, w przeciwieństwie do sekundowej, której to grot w kształcie strzałki został pomalowany na czerwono. Całość przykrywa płaskie szafirowe szkiełko. Wszystko wygląda schludnie i czytelnie, bez zbędnego przepychu jak na pilota przystało. W stonowanej tonacji wykonano także koronkę, która nie jest sygnowana. Oryginalny dołączony pasek bez sygnowanej klamerki niestety nie trzymał poziom całości wykonania, jedyną jego zaletą było to, że był miękki. Szybko został zastąpiony paskiem Di-model Montana dzięki któremu podkreślono lotniczy charakter zegarka. 
 
Przeszklony dekiel skrywa dobrze znaną Etę 2824-2. Dzięki niej mamy stop sekundę, dokręcanie oraz rezerwę chodu na poziomie 42 godzin. Warto zauważyć, że ze wszystkich posiadanych przeze mnie zegarków z tym werkiem to August ma najładniej wykonany wahnik. Kolejną ciekawostką jest fakt, że da się zrobić dobry zegarek oparty o słynną Etę w rozsądnej cenie! 
 
Zegarek spełnia wszystkie kryteria typowego EDC, szafir, WR100M dające gwarancję, że nie trzeba specjalnie się przejmować wodą. Co prawda polerowana koperta jest podatna na zarysowania, jednak łatwo będzie te rysy usunąć. Uniwersalny czarny kolor oraz rozmiar sprawa, że zegarek pasuje niemal do wszystkiego. Czy zegarek ma wady? Jego główne zalety to zarazem główne wady, czytelność, prostota i powtarzalność typowa dla pilotów nie każdemu może się podobać, a niektórym może się po prostu znudzić.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz