poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Parnis Diver PA6007

Parnis Diver PA6007 (data zakupu: 12.2012)
Na produkty z logiem Parnis trafiłem już na początku swojej przygody z zegarkami. Podczas poszukiwania swojego pierwszego automatu znalazłem ciekawe zdjęcia zegarka tej kompletnie nieznanej mi wtedy marki. Był to model bardzo zbliżony wyglądem do zegarków zacnej manufaktury IWC, a dokładnie do rodziny Portuguese. Chwila poszukiwań w sieci zaowocowała mieszanymi uczuciami - a to z powodu, że z jednej strony marka postrzegana jest jako wirtualną, z drugiej na forum chinawatches model ten został wybrany bazą pod zegarek forumowym 2010 i posiadał wiele pochlebnych opinii. Wtedy poszukiwania wakacyjnego automatu zakończyły się zakupem militarnego Seiko, jednak w pamięci utkwiły mi zdjęcia tamtego zegarka w białej kolorystyce, z niebieskimi wskazówkami na pięknym niebieskim pasku. Późniejsze cele zegarkowe spowodowały jednak, że z Panisem nie było m po drodze.

Przez przeszło półtoraroczny okres mojej przygody z zegarkami miałem styczność z kilkunastoma produktami Parnisa. W większości wywoływała one pozytywne odczucia, jednak czasami zdarzały się małe niedoróbki. Podstawowym problemem w przypadku tych produktów są dwie literki - QC. Niestety, masowa produkcja idąca w parze z niską ceną powoduje, że pomimo niezłej jakości materiałów słychać o problemach wynikających z braku kontroli jakości. W większości jeżeli zdarzają się problemy są one błahe i wynikają głównie z niechlujnego montażu zegarka. Także w przypadku większych kłopotów nie ma problemu z wymianą wadliwego towaru.
 
Kolejnym problemem Parnisa jest jego “wirtualność”. Producent nie posiada swojej oficjalnej strony, na której moglibyśmy odszukać informacje dotyczące historii marki, przejrzeć katalog produktów, czy znaleźć listę “autoryzowanych sprzedawców”. Ot, zegarki te można zakupić u kilku pośredników w Internecie i tyle. Warto zauważyć, że lista dostępnych modeli jest imponująca i nie powstydziła by się jej chyba żadna z marek. Niestety, spora jej część jest wzorowana na produktach europejskich, choć w przypadku nowszych modeli Parnisa, nie brakuje też własnej inwencji.
 
Rok 2012 miał być zamknięty jeżeli chodzi o moje zakupy zegarkowe. Prezent świąteczny przebywa już w pudełeczku od końca września a foka miała zaspokoić potrzeby zakupowe do przyszłego roku. Do tego wydatki mieszkaniowe mocno nadszarpnęły budżet w efekcie czego wszelkie cele zegarkowe odsunęły się w czasie. Oczywiście na liście nadal znajduje się kilka “perełek”, które będę chciał zrealizować w przyszłym roku.

Po ciężkim pracowitym tygodniu spędzając piątkowy wieczór w towarzystwie “małej szkockiej” zacząłem przeglądać strony majfrendów - bo tak pieszczotliwe nazywa się chińskich pośredników na CW - w poszukiwaniu co nowego nasi mali przyjaciele wymyślili. Na stronie Pana Gong Wei klikając w zakładkę “special offer” natrafiłem na bardzo ciekawego Parnisa o symbolu PA6007 - w sumie pierwszego, który przykuł moją uwagę w takim stopniu jak wspomniany “portugalec”. Chwila bliższego przestudiowania produktu - spojrzenie na cenę u konkurencji i… klik! Powinni pisać na butelkach z whisky - przeglądanie Internetu w towarzystwie Szkockiej grozi uszczupleniem portfela. Tak też inwestując zastraszającą kwotę 70$ zakupiłem pierwszego Parnisa do swojej kolekcji. (cena standardowa wynosiła ok. 140$). W sumie dlaczego by jednak nie zrobić sobie małego niedrogiego prezentu mikołajkowego?
 
Po około 3 tygodniach oczekiwania odebrałem na poczcie sprawcę zamieszania. Produkty Parnisa przychodzą do nas z Hong-Kongu w styropianowym kartoniku w foliowym etui. Nie ma tu znanych nam z innych zegarków, pudełeczek, przywieszek, książeczek. Płacimy za sam zegar właściwy i taki dostajemy. Bohater czyli Parnis PA6007 jest rasowym nurkiem. Zegarek jest dobrze zabezpieczony przed otarciami foliami które znajdują się na szkiełku, dekielku oraz zapince. Dodatkowo producent pokusił się o zabezpieczenie niebieską folią koronki - jej usunięcie to praca naprawdę dla ludzi cierpliwych. Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Rozsądnej wagi 43mm koperta na pierwszy rzut oka wygląda bardzo dobrze. Polerowane krawędzie uszu ładnie współgrają ze szczotkowanymi bokami i pasują do charakterystyki typowego tool watch’a. Dopiero powierzchnia między uszami zdradza nam, że mamy do czynienia z budżetowym produktem. Powierzchnia ta jest wykonana gorzej od pozostałych polerowanych elementów. Miejsce to jednak w normalnym użytkowaniu jest zasłonięte paskiem i niewidoczne. Wygięte uszka w połączeniu z rozsądną wysokością wynoszącą 13mm powodują, że zegarek dobrze dopasowuje się do nadgarstka i nie przytłacza swoim rozmiarem. Od boku uzupełnienie stanowi polerowana zakręcana koronka, która została umieszczona w specyficznej osłonce stanowiącej integralną część koperty. Niestety, wymiar koronki powoduje, że tworzy się nam widoczna szpara pomiędzy nią a osłonką. Nie jest to zjawisko rzucające się w oczy jednak minimalnie większa średnica koronki na pewno by nie zaszkodziła. Plus za to, że nie zapomniano o umieszczeniu na niej loga.
 
Jak na rasowego nurka przystało nie mogło zabraknąć tu obrotowego bezela. Boczna polerowana powierzchnia posiada charakterystyczne nacięcia ułatwiające pewny chwyt. Na czarnym ceramicznym insercie została naniesiona szara skala minutowa z charakterystycznym żółtym świecącym punktem na godzinie 12. Tutaj widać pierwszą niechlujność producenta, gdzie zostało mu ciut za dużo kleju. Lekko połyskujący 120 klikowy bezel bardzo ładnie współgra z całością koperty optycznie zmniejszając i uatrakcyjniając zegarek. Pracuje on dość lekko z niewielkim luzem, jednak nie ma problemu z wyczuciem kolejnych pozycji. Koperta została przykryta szafirowym szkłem, na której niestety zabrakło warstwy antyrefleksyjnej. Pod nim znalazła się tarcza, która to jest bardzo mocnym punktem tego produktu. Nakładane polerowane 5 minutowe indeksy, zostały wypełnione pomarańczową warstwą luminescencyjną i umieszczone w wewnętrznym pierścieniu z białą skalą minutową. Centralna część tarczy stanowi czarna ryflowana w fale powierzchnia, na której znalazło się białe logo Parnis oraz napisy automatic i water resist. Uzupełnieniem jest czerwony napis 200m przypominający o rozsądnym WR. Na godzinie 3 w polerowanej ramce nie zapomniano o oknie białego datownika. Ciekawie zostały dobrane wskazówki, gdzie malowana pomarańczowa wskazówka minutowa stanowi kontrast do białych sekundowej i godzinowej. Na wszystkich znalazła się masa luminescencyjna, która świecenie jest jednak dość skromne i krótkotrwałe.
 
Pod pełnym laserowo grawerowanym deklem kryje się serce Parnisa. Jest nim chiński mechanizm Hangzhoue 6300 bazujący na szwajcarskiej ecie 2824 jednak będący jej sporym uproszczeniem. (można także kupić droższe wersje w oparciu o mechanizm Seagulla ST-2130). Podobnie do protoplasty, także i tutaj mamy szybką zmianę daty, stop sekundę i możliwość ręcznego dokręcania sprężyny. Analogiczna częstotliwość pracy do szwajcarskiej Ety wynosząca 28800 wahnięć na godzinę gwarantuje nam przyjemnie płynącą sekundę. Rezerwa chodu wynosi około 42 godzin. Co miłe wahnik pracuje dość cicho. Sam mechanizm nie wygląda jednak zachęcająco i cieszy fakt, że nie producent nie pokusił się o zastosowanie modnego ostatnio szklanego okienka. Porządne uszczelki budzą zaufanie i w połączeniu z zakręcaną koronką, powodują, że deklaracja o wodoszczelności na poziomie 20Atm nie wydaje się wyssana z palca, co niestety u Chińczyków nie jest takie oczywiste.
 
Między uszami Parnisa znalazł się najsłabszy element tego zestawu. 23mm zwężany przy zapięciu do 18mm skórzany brązowy pasek imitujący krokodyla nie pasuje do rasowego divera. Do tego jest sztywny przy uszach a przy końcówkach cienki i miękki. Dopasowanie go do nadgarstka wymaga ciężkiej pracy. Miłym zaskoczeniem jest za to zastosowana sygnowana motylkowa klamra, której rozwiązanie przypomina to zastosowane w Hamiltonie. Niestety, przy zastosowaniu nie firmowych pasków ciężko będzie ją zaadoptować.
 
Parnisa zakupiłem przede wszystkim chcąc zaspokoić swoją ciekawość i aby móc samemu przekonać się o jakości produktów spod tego szyldu. Wybrany model dobrze wpisał się w moje potrzeby, gdyż w moim pudełeczku nie miałem żadnego nurka z czarną tarczą. Dodatkowo pomarańczowe akcenty oraz brązowy skórzany pasek stanowczo go ożywiają podkreślając nieformalny charakter. Szafirowe szkło oraz ceramiczny bezel gwarantują nam także większą odporność co w przypadku nurka nie jest bez znaczenia. Dobrze komponuje się on z krótkim rękawem koszul, a dodatkowo ubierając go w pasek typu NATO mamy fajny wakacyjny zestaw. Co ciekawe, na skórzanym pasku nie straszne mu towarzystwo swetra czy skórzanej kurtki, chociaż jak na nurka nie jest to najszczęśliwsze połączenie.
 
Podsumowując moją przygodę z produktem Parnisa mogę stwierdzić, że w swojej cenie nie ma on żadnej konkurencji. Podobnej klasy produkty japońskie to już 2-3 krotnie większy pułap cenowy. Szafirowe szkło, ceramiczny bezel, zapięcie motylkowe, dość skomplikowana tarcza, dobry mechanizm oraz teoretyczna wodoszczelność na poziomie 20ATM w cenie 70$ wydaje się być nierealna. U niektórych producentów samo zapięcie motylkowe kosztuje więcej niż ten zegarek. Do tego wszystko dochodzi dobra jakość wykonania przynajmniej w przypadku mojego egzemplarza. Jeżeli chcemy zacząć naszą przygodę z mechanicznymi zegarkami to ten produkt powinien być poważnym kandydatem, oferując stanowczo więcej niż kwarcowe odpowiedniki w tym przedziale cenowym. Jest to pierwszy model, który w moim odczuciu zdeklasował dotychczasowego lidera ze stajni Parnisa - czyli wspomnianego “portugalca”. Ma on jeszcze jedną niezaprzeczalną zaletę, swoim wyglądem nie nawiązuje do żadnego znanego mi modelu innego producenta.
 
Oczywiście w cenie 230zł nie wszystko mogło wyjść perfekcyjnie. Głównym problemem jest tragicznej jakości pasek o dość rzadko spotykanym rozmiarze. Na szczęście, ten problem da się łatwo rozwiązać stanowczo podnosząc tym wartość “zestawu” ;). Wykończenie koperty “pomiędzy uszami” też zdradza, że nie mamy do czynienia z produktem z najwyższej półki, co nie zmienia faktu, że na co dzień tego fragmentu koperty nie widać. Pozostałości kleju na bezelu w okolicy godziny 12 także mogą irytować. Dopełnieniem jest bardzo słaba luma, co w przypadku nurka nie powinno mieć miejsca. Czy te minusy przesłaniają plusy? Na to sobie musicie odpowiedzieć sami. Ja ciągle nie mogę wyjść z podziwu jak udało się wykonać taki zegar za 70$.
 
Parnis jako marka w moim odczuciu także zrobił kolosalny krok na przód. Ich produkty coraz częściej nie nawiązują do europejskich wzorców a starają się promować własną stylistykę. Do tego, modele te zaczynają mieć także “nazwy własne” co świadczy o dobrym kierunku rozwoju. Kolejnym krokiem powinno być firmowe pudełeczko, instrukcja oraz “europejska” gwarancja ale nade wszystko porządna kontrola jakości. Jeżeli marka zachowa ten kierunek rozwoju to może się okazać, że kilka lat będziemy mieli kolejnego solidnego gracza na rynku tanich automatów czego sobie i wam życzę.
 

3 komentarze:

  1. Mogę prosić o źródło zakupu?
    Niestety pojęcie majfrendów jest mi obce.
    Zegarek na tyle mi się podoba, że ustawię sobie któreś z powyższych zdjęć jako tapetę zanim go kupię.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chcecie zakupić nowy zegarek, ale nie macie pieniędzy, to koniecznie zastanówcie się nad tym, czy nie fajnie byłoby pożyczyć. Taki zegarek to ważny detal dla biznesmena, często podczas rozmów zwraca się uwagę na takie detale. Na stronie internetowej https://www.credy.pl/pozyczka-na-samochod/ znajdziecie masę fajnych ofert - wybierzecie coś dla siebie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przecudny diver. Właśnie zbieram się do nowego zakupy i nie potrafię się zdecydować. Znalazłem taką stronę, nie jest to co prawda oficjalny importer na Polskę, ale mają bardzo fajne kolekcje. Polecam zajrzeć ->casio zegarek męski w zegarkowy.pl

    OdpowiedzUsuń