poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Alpha Radiomir Chronograph 5421-SG2902-WHITE

Alpha Radiomir Chronograph 5421-SG2902-WHITE (data zakupu: 04.2012)
Historia kołem się toczy. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku ostatniego prezentu urodzinowego (dla przypomnienia mowa o Edoxie), także ze Steinhartem Nav-B Chrono otrzymanym od najlepszej z żon na kolejne urodziny jest podobnie. Piękny czarny chronograf robi niesamowite wrażenie jednak jego rozmiar oraz charakterystyczna kolorystyka powodują, że nie jest to zegar na co dzień. Spowodował on jednak, że zapragnąłem mieć w kolekcji kolejne zegarki z sercem wyposażonym w taką kompilacje. Mechanizmy te, zaczęły mnie intrygować niemal tak samo jak pierwszy zegarek automatyczny z przeszklonym deklem zakupiony przeszło rok temu. Mają one jedną niezaprzeczalną wadę - w wersjach “z duszą” w większości kosztują sporo. Czy aby na pewno?
 
W przypadku “tanich” chronografów specjalnego wyboru nie mamy. Skazani jesteśmy na “tanie” drogie szwajcarskie mechanizmy z serii Valjoux, których ceny w większości zaczynają się od 3k, manualne bardzo udane chronografy produkcji rosyjskiej czyli słynne 3133 oraz mechanizm Seu-Gulla o symbolu ST-19. Pierwsze z powodu ceny nie były brane pod uwagę, drugie z powodu rozmiaru mechanizmu, rzadko występują w koperta większych niż 40mm, co także specjalnie nie zachęcało. Udało mi się co prawda znaleźć kilka modeli zegarków w większych kopertach jednak ich cena w okolicach 2k skutecznie studziła mój zapał. Raz jeszcze spojrzenie na swoją skromną kolekcję i decyzja mogła być jedna. Po udanej “mewce” poszukajmy czegoś wyposażonego w serce z dalekiego wschodu. 
 
Po wstępnym rozpoznaniu rynku, okazało się, że coraz większa ilość firm odkryła potencjał w chińskich mechanizmach. ST-19 z powodzeniem wykorzystywany jest nie tylko przez chińskich producentów ale i przez angielską Precistę, szwajcarskiego Techne czy w nowym modelu Magrette z Nowej Zelandii. Zastosowanie tego mechanizmu zapowiada także nasz Polski G.Gerlach. Niestety, ceny “światowych firm” oscylujące w okolicach 2k także były poza moim zasięgiem. Czy da się kupić tani chronograf do tysiąca złotych? Oczywiście, że się da! 
 
Pierwszym pomysłem był oczywiście jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych (przynajmniej na polskich forach) zegarków opartych o mechanizm ST-19 czyli ZUAN 1963. Zegarek jest świetny, jednak koperta w rozmiarze 38mm zniechęciła mnie do tego zakupu. I tak też trafiłem na stronę Alphy. Historia firmy sięga roku 1993 kiedy to firma wykupiła prawa do nazwy szwajcarskiej marki z pierwszej połowy lat ubiegłego wieku. Znaczna część modeli oferowanych przez producenta z Hong-Kongu jest mocno inspirowana produktami znanych marek. Posiadają także oni w ofercie kilka własnych modeli. Tak też trafiłem na bohatera niniejszej recenzji. 
 
Po około 3 tygodniach od zamówienia złożonego poprzez stronę producenta dotarła do mnie przesyłka z HK. Zegarek przychodzi do nas w sygnowanym zamszowym zielonym etui wraz z instrukcją, kartą gwarancyjną oraz przywieszką. Sam zegarek jest bardzo dobrze zabezpieczony na czas wysyłki, poprzez mocne owinięcie folią koperty oraz klamerki. Po zdjęciu wszystkich folii możemy przejrzeć się w końcu nowemu nabytkowi - a jest czemu. Piękna w całości polerowana koperta o średnicy 42,5mm, zawdzięcza swoje finezyjne, lekko spłaszczone kształty protoplaście - czyli zegarkowi Panerai Radiomir model PAM 158. Cofnięta względem obrysu koperty wysoka luneta została przykryta lekko wypukłym szafirowym szkłem, które to skrywa piękną białą tarczę typu “kanapka“. Ciekawe połączenie kolorów, czarnego zewnętrznego ringu wyposażonego w tachymetr, z białą tarczą z wyciętymi wypełnionymi zieloną warstwą luminescencyjną indeksami oraz srebrnymi subtarczami (pełniącymi po lewej funkcje sekundnika, na dole czasu 24 godzinnego, a po prawej wskaźnika 30 minutowego chronografu), nadaje niesamowitego lekko wintydżowego klimatu. Nie mogło także tu zabraknąć naniesionego loga marki czyli symbolu Alphy. Całość uzupełnia 6 wskazówek, 3 w kształcie listków na subtarczach, które to wraz z godzinową i minutową zostały wypełnione warstwą luminescencyjną, jedynie sekundowa wskazówka od 30 minutowego chronografu pozostała w całości srebrna. Bardzo ładnie została wykonana niesygnowana koronka oraz przyciski chronografu pasują charakterem do całości zegarka. Warto zaznaczyć, że różnią się one stanowczo od swojego protoplasty. Co prawda kształt koronki budził lekkie obawy czy nie będzie się ona wpijała w nadgarstek, okazały się jednak one całkowicie nieuzasadnione. 
 
W przypadku Radomira znakiem rozpoznawczym są uszy, które to pełnią równocześnie rolę teleskopów montowanych do koperty za pomocą dwóch śrubek. Zamontowany 24mm miękki zwężany pasek o dość wyrazistym rudym kolorze jest dobrej jakości. W moim przypadku dotarł on jednak lekko otarty w okolicach koperty, a specyfika uszu może powodować, że grubsze paski przy złym odkładaniu zegarka także mogą ucierpieć. Całość zwieńczona została sygnowaną klamerką.
 
Od dołu koperta jest zamknięta poprzez zakręcany przeszklony dekiel ukazujący pięknie zdobiony, 20 kamieniowy manualny mechanizm produkcji sea-gulla o symbolu ST-19. W tej wersji mechanizm posiada 30 minutowy chronograf oraz wskaźnik 24 godzinny. Sprężyna stawia opór porównywalny do mechanizmu Unitasa gwarantując przy pełnym naciągu ok. 42 godzin pracy (bez włączonego chronografu). Warto wspomnieć, że w przypadku mechanicznych chronografów przyciski chodzą dość ciężko, a spowodowane jest to budową tych mechanizmów. 
 
Po krótkim obcowaniu z Alphą czas na małe podsumowanie. Zegar zrobił na mnie niesamowite wrażenie, a jego jakość wykonania stoi na bardzo wysokim poziomie. Szafirowe szkło, piękna polerowana nietuzinkowa koperta, świetne kolory powodują, że zegar jest częstym towarzyszem mojego nadgarstka. Stanowi on świetne uzupełnienie letnich koszul nadając lekko wintydżowy charakter. Jeśli dodać do tego cenę na poziomie 160$ za mechaniczny chronograf to ciężko znaleźć jakiegokolwiek godnego konkurenta dla produktu z HK. Po mewce M177s jest to kolejny chiński zegarek w mojej kolekcji na którym się nie zawiodłem i który był wart każdej wydanej złotówki. 
 
Czy Alpha ma jakieś wady? No cóż, wiele osób zrazi na pewno wtórna stylistyka zegarka i mocne nawiązanie do znanej włoskiej marki. Dyskusyjna może być także praktyczność w całości polerowanej koperty, która wróży podatność na zarysowania czy brak jakiekolwiek warstwy AR na szkiełku - jednak w moim odczuciu nie są to żadne wady. Problemem może też być serwisowania mechanizmu w Polsce, jednak fakt zamontowania tego mechanizmu w produktach G.Gerlach wróży rozwiązanie i tego problemu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz