poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Magrette Moana Pacific Chronograph PVD

Magrette Moana Pacific Chronograph PVD (data zakupu: 06.2012)
Urodzinowy Steiharta Nav B-uhra wywołała nie lada zamieszanie w moim świecie zegarkowym. Czarna koperta połączona z mechanicznym chronografem spowodował, że zaintrygowały mnie zegarki z podobnymi mechanizmami. Uczucie było tak silne, że długo nie zastanawiając się, stałem się posiadaczem bardzo ciekawej Alphy - bohaterki ostatniej recenzji. Dodatkowo, bo dłuższym pozytywnym obcowaniu z kopertą pokrytą powłoką DLC, zainteresowałem mnie koperty w innych kolorach. Tak też, jak łatwo można się domyśleć, kolejnym celem poszukiwań stała się wypadkowa koperty w powłoce i mechanicznego chronografu.
 
Dość mocna analiza ryku związana z poszukiwaniami mojego przedostatniego zakupu spowodowała, że natrafiłem na kilka ciekawych modeli spełniających moje oczekiwania. Wybór okazał się niesamowicie prosty, a to z powodu obcowania właśnie z Alphą. Jej bardzo wygodna koperta w połączeniu z pięknym mechanizmem ukierunkowała mnie na coś, co także inspiruje się zegarkami włoskiej oficyny. Tak dochodzimy do marki Magrette. 
 
Na markę Magrette pierwszy raz trafiłem na forum WUS, a było to jeszcze w roku 2011 - jednak w tamtym czasie ich modele nie przykuły specjalnie mojej uwagi. Może nie do końca jest to prawdą, gdyż tatuowane modele na pewno robią niesamowite wrażenie, jednak ich ceny skutecznie studzą emocje. Kolejny kontakt, tym razem “na żywo” na jednym ze zlotów, przekonał mnie, że zegarki te są świetnie wykonane i warte zainteresowania. W marcu na stronie producenta pojawiła się wzmianka o planowanych na czerwiec dwóch nowych modelach, w tym jednym będący mechanicznym chronografem w kopercie pokrytej powłoką PVD - mowa o Moana Pacific Chronograph PVD - bohaterze niniejszej recenzji. 
 
Na magretkę zapisałem się już na początku maja, gdyż zegarek jest limitowany do 1000 sztuk, a w pierwszym terminie dostarczone miało zostać jedynie 250 z nich. W Europie, zegarek ten możemy kupić u oficjalnego holenderskiego dystrybutora nowozelandzkiej marki. Dzięki temu, nie mamy “przyjemności” celnych oraz upraszczamy ewentualne sprawy gwarancji. Warto wspomnieć, że podczas zakupu mamy możliwość wyboru paska w jaki będzie przyodziany nasz zegarek. Tak też po około 3 tygodniach od uregulowania kwoty ok. 450 euro dotarła do mnie wyczekana paczuszka. 
 
Magretka wita nas już na początku dość ciekawym opakowaniem. Zamiast “ekskluzywnego” pudełeczka czy kartoniku docierana ona do nas w drewnianej skrzyneczce budzącej skojarzenia z opakowaniami do “win“ czy innych trunków. W środku znajduje się instrukcja, faktura, certyfikat oraz materiałowe etui w którym to spoczywa sam zegarek. 
 
Pierwszy chwyt zegarka i uśmiech - tak, czuć, że jest to kawał porządnego żelastwa. Dodatkowo niesamowite wrażenie już na starcie robi 24mm pasek. Miękki, o ciekawym brązowym kolorze, ładnie przeszyty pomarańczowo/czerwoną nicią, Jest to pierwszy pasek, który może się równać z tymi zastosowanymi w Steinhartach. Co ciekawe, na forach większość osób uważa, że pasek w kolorze czarnym jest wykonany jeszcze lepiej! Efekt niestety lekko psuje, klamerka PVD, która wydaje się dość delikatna. 
 
Koperta czerpie garściami z produktów włoskiej marki co wychodzi jej na dobre. Dzięki temu, jest ona niesamowicie wygodna. 44mm średnicy przy 52mm długości i 16mm wysokości budzi respekt, jednak dzięki lekko zagiętym uszom sprawia wrażenie przylepionych do nadgarstka. Wykonana jest ona z niezwykłą starannością. Wszystkie krawędzie są ładnie obrobione, nie widać także niedoróbek w nałożonej powłoce PVD. Od góry koperty mamy czarny błyszczący ceramiczny bezel z naniesioną skalą 5 minutową oraz z świecącą kropką na godzinie 12. Jego praca jest bardzo przyjemna i łatwo wyczuć kolejne z 60 położeń. Całość przykrywa z minimalnym rantem szafirowe szkło wyposażone w wewnętrzną powłokę antyrefleksyjną. Daje ona widoczną niebieską poświatę. Pod szkłem mamy wewnętrzny ring także wyposażony w skalę minutową, z zaznaczonymi na czerwono indeksami 15, 30, 45 i trójkątem w miejscu godziny 12, oraz samą tarczę. Połączenie nakładanych arabskich indeksów z godziny 12 i 6 wraz z prostymi nakładanymi indeksami na pozostałych godzinach tworzy bardzo ładny efekt. Ryflowane subtarczki od małej sekundy i 30 minutowego chronografu zostały ładnie wkomponowane na godzinie 3 i 6, przycinając indeksy godzinowe. Zostały one subtelnie oddzielone od tarczy cieniutkim metalowym ringiem. Całość uzupełniają czarne wskazówki, które to zostały wypełnione tą samą warstwą luminescencyjną co indeksy godzinowe. Magretka całkiem ładnie świeci zieloną barwą. Uzupełnieniem koperty są 2 zakręcane przyciski i zakręcana sygnowana koronka. Praca tych elementów jest bardzo przyjemna, gwinty chwytają bardzo pewnie a przyciski działają z lekkim wyczuwalnym oporem charakterystycznym dla mechanicznych chronografów. Dzięki tym wszystkim zabiegom Moana może pochwalić się wodoodpornością na poziomie 500m.
 
Od spodu koperta zamknięta jest przez zakręcany przeszklony polerowany dekiel. Ukazuje on pięknie zdobiony 23 kamieniowy manualny mechanizm produkcji sea-gulla o symbol ST-1901. Werk ten gwarantuje nam 42 godzinną rezerwę chodu oraz wyposażony jest w 30 minutowy chronograf. Dodatkowo na dekielku mamy też wypisany numer limitacji, w tym przypadku jest to 221/1000. 
 
O Magretce na pewno nie można powiedzieć, że jest subtelna. Jej nietuzinkowa koperta w połączeniu ze sporymi rozmiarami i powłoką PVD składa się w spójny projekt, który to świetnie prezentuje się na nadgarstku i dość mocno zwraca na siebie uwagę. Jej specyficzny wygląd powoduje również, że nie jest zegarkiem uniwersalnym. W towarzystwie jeasnów i skórzanej kurtki będzie wyglądać idealnie, nie polecałbym jej jednak jako uzupełnienia oficjalnego stroju. Magretka bardzo dobrze wpasowała się w moje aktualne potrzeby, będąc ciekawym uzupełnieniem mojej kolekcji. Powoduje ona, że za każdym razem kiedy gości na moim nadgarstku, na mojej twarzy pojawia się uśmiech - a tego typu zegarki powinny przynosić radość użytkownikowi. Po krótkim obcowaniu z Magretką mogę powiedzieć, że jej zakup to był strzał w 10! 
 
Czy dostrzegam jakieś jej wady? W przypadku Magrette mamy ten sam problem co Alphą, jej wtórna stylistyka nawiązująca do włoskiej marki może również przysparzać wielu wrogów. Jednak w przypadku Magrette poza kształtem koperty, ciężko jest się dopatrzeć innych nawiązań do zegarków Officine Panerai. Wiele osób może się też obawiać chińskiego serca - jednak moim zdaniem - całkowicie niepotrzebnie, a stanowi ono ciekawą alternatywę dla rosyjskich i szwajcarskich mechanicznych chronografów. Ciężko także jest coś powiedzieć na temat trwałości powłoki PVD, to zweryfikuje dopiero czas. To co na pewno mogę stwierdzić to to, że w połączeniu z ceramicznym bezelem, jest bardzo podatna na “palcowanie”. 
 
Co ciekawe, zakup Magretki i Alphy uświadomił mi także, jak bardzo z czasem zmieniają się nasze gusta. Początkowo, nie podobały mi się żadne zegarki w tego typu kopertach a styl oficyny wydawał mi się przerysowany. Dzisiaj sam posiadam dwa i uważam, że są to jedne z najwygodniejszych kopert jakie mam. 








I zdjęcie świecenia: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz