środa, 23 października 2013

Davis Chronograph 0857 XL

Davis Chronograph 0857 XL (data zakupu: 10.2013)
Bieżący rok nie specjalnie sprzyja rozwojowi mojej pasji i kolekcji. Przez dziesięć miesięcy wzbogaciła się ona jedynie o 4 zegarki, a także pierwszy raz w historii zdarzyło mi się, że 2 zakupione egzemplarze nie zagościły ze mną na dłużej. Spora gromadka zegarków powoduje, że coraz ciężej znaleźć mi ciekawy model w sensownej cenie, który wyróżniałby się na tle konkurencji czymś szczególnym. Oczywiście, na liście życzeń ciągle znajduje się kilka pięknych czasomierzy, dla których to na pewno znalazłoby się miejsce w pudełeczkach, jednak aktualnie są one poza zasięgiem finansowym - ale spokojnie - co się odwlecze to nie uciecze.

Jak pisałem przy okazji recenzji Invicty, w tym roku nie spodziewałem się już żadnego zakupu poza zegarkiem forumowym na rok 2013 - czyli żubrem - chociaż uczciwie muszę przyznać, że łudziłem się jeszcze na mały świąteczny prezent. Jak widać po tej recenzji - całkiem słusznie. Życie lubi nas czasem przyjemnie zaskoczyć i analogicznie do zeszłorocznego zakupu Hamiltona i tym razem prezent świąteczny udało zakupić się z lekkim wyprzedzeniem.
Październikowy zlot ogólnopolski forum chinawatches (nie wiedzieliśmy wtedy, że to ostatni dzień funkcjonowania forum pod tą nazwą), na którym miałem przyjemność być poza doborowym towarzystwem, pozwolił także zapoznać się na żywo z wieloma ciekawymi zegarkami. Wśród wielu obecnych egzemplarzy, coraz ciężej jednak było znaleźć coś, co wyróżniałoby się z tłumu a przy tym, nie rujnowałoby stanu naszego portfela. Jednak i taką perełkę udało mi się przypadkowo wyłuskać.
Przeglądając kolekcję jednego z forumowiczów w oczy rzucił mi się chronograf (a czy mogłoby być inaczej?!) niewiele mówiącej mi marki Davis. Przypomniało mi się, że już kiedyś szukając informacji o chińskim mechanizmie ST-19 trafiłem na zdjęcia tego modelu - i tu mamy słowo klucz - zdjęcia. Do tej pory w swojej historii niewiele znalazłem zegarków, które na żywo wyglądają tak różnie od tego co możemy zobaczyć na dostępnych w sieci zdjęciach. Po powrocie do domu, Davis nie specjalnie chciał wyjść mi z głowy a spoglądając na moją kolekcję świetnie zdawałem sobie sprawę, że stanowiłby idealne jej uzupełnienie.
Dalsze poszukiwania informacji o tym modelu pozwoliły mi na zapoznanie się marką Davis, która wg strony producenta powstałą w 1987 roku w Cannes. Co ciekawe, firma poza sprzedażą internetową ma także kilka własnych stacjonarnych salonów sprzedaży. Dostępna oferta jest dość szeroka jednak w głównej mierze opiera się o gotowe oemowe wzorce z katalogów chińskich dostawców. Nie inaczej jest też z modelem 0857, który to jest de facto przebrandowanym modelem z palety Seagull’a o symbolu M190s. W ofercie Davisa był on już dostępny w roku 2009 (wtedy w rozmiarze 40mm), - a recenzowany model pojawił się w kolekcji na rok 2012. Poza rozmiarem, zmienił się także kształt przycisków chronografu i koronki.
Oemowego Seagull’a M190s można znaleźć także w ofercie kilku innych marek takich jak Louis Dubath czy Auguste Galan. Ciekawostką jest za to polityka cenowa chińskiego potentata, który to w przypadku „koszernego„ M190s wycenia go na 1000$ w efekcie czego jest on prawie 3 razy droższy od swoich bliźniaków z logo firm obcych. Recenzowany model jest do znalezienia w Internecie w okolicach 1k-1,5k PLN.
Po tygodniu od spotkania forumowego Davis nie dawał mi na tyle spokoju, że rozpocząłem negocjacje dotyczące jego wrogiego przejęcia. Weekendowa wymiana korespondencji doprowadziła w końcu do satysfakcjonującego obie strony finału i tak w moje ręce trafił już 8 mechaniczny chronograf. Ponieważ jest to zegarek używany, nie otrzymałem go w oryginalnym opakowaniu. Jego brakiem specjalnie jednak mi nie przeszkadza, gdyż mając już kilka zegarków i tak oryginalny kartonik wylądowałby na dnie szafy.
To co najbardziej rzuca się w oczy podczas pierwszego kontaktu z Davisem jest kolor i faktura jego tarczy. Kolor przez producenta w sumie dość trafnie został zdefiniowany jako kawowy chociaż kilka osób określiło go jako stare złoto czy brąz i co ciekawe wszystkie te określenia pasują. Całe zamieszanie z kolorem spowodowane jest niesamowitą grą świateł wywołaną przez bogato zdobioną tarczę. Jej zewnętrzna część, na której to znalazła się nadrukowana skala sekundowa posiada faliste ryflowanie, która następnie przechodzi w gładką powierz z nadrukowanymi rzymskimi indeksami godzinowymi. Motyw fal kontynuowany jest dopiero w centralnej części gdzie znalazło się także logo marki i informacje o zastosowanej kompilacji. Także wklęsłe subtarczki od małej sekundy i 30 minutowego chronografu posiadają delikatną gęstszą fakturę dzięki czemu inaczej skupiają i odbijają światło. Efekt ten dodatkowo wzmacniają precyzyjnie wykonane polerowane wskazówki, które także ulegają grze światła zmieniając swój kolor od srebrnego do czarnego. Na tarczy brak jest jakiejkolwiek masy świecącej co przy eleganckim charakterze zegarka specjalnie nie dziwi.
Stylizowany kolor idealnie współgra z kształtem koperty Davisa. Dwupłaszczyznowa, w całości polerowana koperta posiada charakterystyczny kształt, który nawiązuje do starych zegarków naręcznych Co ciekawe, spoglądając na nią z daleka nie czuć jej sporych rozmiarów wynoszących 44mm średnicy, 52mm od ucha do ucha oraz 12mm wysokości - choć jak na zastosowany mechanizm wysokość jest całkiem przyzwoita. Mocno zagięte cienkie uszy ładnie współgrają z projektem i dobrze dopasowują się do nadgarstka. Osobny temat stanowi barokowa koronka, która na myśl przywodzi mi markę Ingersoll. Na szczęście, na żywo nie kłóci się ona z projektem a przy zastosowanym mechanizmie z ręcznym naciągiem sprężyny sprawdza się nad wyraz dobrze. Dodatkowo jej zaokrąglony kształt przy luźnym sposobie noszenia zegarka może okazać się zbawienny. W tle koronki pozostają dwa proste przyciski chronografu, które w moim odczuciu w starszej wersji były ciekawsze. Zwieńczenie koperty stanowi lekko wypukłe mineralne szkło bez jakiejkolwiek warty AR. Szkoda, że nie pokuszono się tu o zastosowanie szafiru, gdyż na moim egzemplarzu już widać pierwsze oznaki zużycia w postaci ryski. Wpłynęłoby to na pewno pozytywnie na trwałość zegarka niespecjalnie odbijając się na cenie końcowej.
Mocowany za pomocą 6 śrubek dekiel posiada szklane okno przez, które widzimy serce Davisa. Obok Alphy i Magrette, jest to już 3 chronograf w mojej kolekcji oparty o chiński mechanizm ST-19, choć pierwszym, w który sporadycznie uwidacznia się lekki defekt. Objawia się on tym, że chronograf nie zawsze zeruje idealnie co nie jest to może specjalnie uciążliwe, warto jednak o tym fakcie wspomnieć. Poza tym werk niczym szczególnym się nie wyróżnia - jak zawsze jest to ładnie zdobiona, oparta o 20 kamieni konstrukcja mechanicznego chronografu wyposażonego w koło kolumnowe, która jest rozwinięciem mechanizmu Venus 175, a do którego to latach 60 chińczycy kupili licencję wraz z maszynami. Mechanizm pracuje z częstotliwością 21600 wahnięć na godzinę i pozbawiony jest funkcji stop sekundy, a w pełni nakręcona sprężyna gwarantuje nam 42 godziny pracy bez włączonego stopera. Niestety, ani na deklu ani na tarczy nie znalazła się informacja o jakiejkolwiek klasie szczelności zegarka co należy odczytywać wprost jako jej brak.
Jak na chiński produkt Davis może się poszczycić całkiem normalnym paskiem. Oczywiście nie jest to żaden wysoka półka - jednak porównując do innych chińskich produktów trzeba stwierdzić, że wypada on całkiem nieźle. Stonowana ciemnobrązowa kolorystyka została wykończona fakturą skóry krokodyla, która stanowi ładne tło dla wyrazistej tarczy. Zwieńczenie paska stanowi polerowana klamerka z logo producenta. W moim odczuciu nie zaszkodziłoby gdyby pasek był też ciut grubszy i zastosowano by tutaj zapięcie motylkowe.
Davis u mnie pełni funkcję umiarkowanego, weekendowego eleganta, gdzie ze swoją nietuzinkową kolorystyką oraz vintydżowym charakterem świetnie współgra z swetrami i jeansami, choć nie straszne mu także towarzystwo koszul czy sztruksowej marynarki. Tu jednak mała uwaga - 44mm i średnicy w połączeniu z chronografem zobowiązuje - jego wymiary powodują, że nie każdy mankiet jest go w stanie pomieścić. Pomimo to Davis jest jednym z bardziej eleganckich posiadanych przeze mnie zegarków z tą kompilacją i podobnie jak to miało miejsce w przypadku Steinharta Marine - on po prostu lubi być podziwiany i trzeba przyznać, że wychodzi mu to całkiem dobrze.
Czas na małe podsumowanie pierwszego francusko - chińskiego zegarka z mojej kolekcji. Cena kształtująca się na poziomie 1,0-1,5k PLN, za dobrze wykonany produkt, wyposażony w nietuzinkową tarcze oraz napędzany przez mechaniczny chronograf wydaje się aż nadto atrakcyjna - czy jednak jest tak do końca? W ostatnim czasie rozmawiając z ludźmi niezwiązanymi ze „światem” zegarkowym uświadomiłem sobie, że nie jest to tak oczywiste. Świadomość w naszym społeczeństwie jest wciąż niewielka i większość osób mając do wydania taką kwotę szukałaby raczej szwajcarskiego kwarca bądź ewentualnie modowego zegarka znanej marki. Na egzotycznie brzmiącą markę jaką jest Davis, większość osób nie zwróciłby nawet uwagi i to pomimo niezaprzeczalnych jej plusów. Jeżeli jednak choć trochę interesujecie się zegarkami, to recenzowany model jest łakomym kąskiem, który przedstawia świetny stosunek ceny do jakości i gdzie płacimy za sam zegar właściwy bez zbędnej otoczki i historii. Jeżeli jednak bardzo chcemy wartość dodaną to zawsze możemy dopłacić i kupić Seagulla M190s. Davis stanowi także świetną konkurencję dla wszelakiej maści chronografów produkcji rosyjskiej, oferując w zbliżonej cenie alternatywny mechanizm i podobną jakość wykonania. Oczywiście produkt ma też drobne wady takie jak brak szafirowego szkła, sygnowanej koronki, przeciętny pasek i brak zapięcia motylkowego - jednak łatwo mu to wybaczyć w zamian za niespotykaną i oryginalną stylistykę.
Co do samego chińskiego mechanizmu ST-19 - to jest on jednym z najtańszych dostępnych mechanicznych chronografów na rynku, a na pewno najtańszym wyposażonych w koło kolumnowe. Brak specjalnej konkurencji powoduje, że szukając taniego chronografu warto przejrzeć zegarki bazujące właśnie na tym mechanizmie - bo firm korzystających z jego dobrodziejstwa systematycznie przybywa. Leciwy już rosyjski 3133 jest coraz ciężej dostępny, a jedyne konkurencyjne rozwiązanie od Seiko (mowa o NE78A od Time Module) jest póki co nieosiągalne dla mikro brandów. Dodatkowym atutem przemawiającym za chińskim ST-19 jest to, że występuje on w wielu różnych kompilacjach i to zarówno z naciągiem manualnym jaki i automatycznym. W mojej kolekcji na pewno z czasem się pojawi coś jeszcze w oparciu o ten chiński mechanizm (i to może już całkiem niedługo ).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz