sobota, 19 grudnia 2015

Doxa Trofeo TC Advance D192BRO


Doxa Trofeo TC Advance D192BRO (data testu 11.2015) - tekst powstał we współpracy z portalem Zegarki i Pasja

 
Większość producentów ma swojej ofercie modele przełomowe, które są z nim jednoznacznie utożsamiane oraz które stanowią niemal ich DNA. Nie inaczej jest w przypadku szwajcarskiej firmy Doxa, która przez przeszło 125 lat bytności na rynku dorobiła się w swojej historii już kilku takich produktów. W tym miejscu obowiązkowo należy jednak wspomnieć o wyprodukowanym pod koniec lat sześćdziesiątych jej słynnym diverze jakim niewątpliwe jest SUB300T. Ilość innowacji jakie wprowadzono w tym zegarku mogła zawstydzić wiele bardziej znamienitych marek, a wystarczy wspomnieć  o zastosowaniu w nim trytowych rurek, specjalnej skali na zewnętrznym obrotowym pierścieniu czy wyposażenie go w zawór helowy. Przede wszystkim to zastosowany w nim wówczas pomarańczowy kolor tarczy zrewolucjonizował świat zegarków przeznaczone do nurkowania i stał się znakiem rozpoznawczym tego szwajcarskiego producenta.

 
Również i w swojej nowszej historii marka ta ma się czym poszczycić. W swojej bogatej ofercie produktowej moim zdaniem jest nawet kilka serii, które w przyszłości mają szansę zyskać miano kultowych. Przede wszystkim należy tu jednak wspomnieć o limitowanych modelach Trofeo, które stanowią swego rodzaju manifest oraz pokaz możliwości tego producenta. Zastosowanie materiałów z najwyższej półki, odważna, wyróżniająca się stylistyka to cechy charakterystyczne dla tej linii. Czy jednak wystarczy to aby limitowane modele stały się ikoną na miarę wspomnianego na wstępie modelu Sub300T. O tym przyszło mi się przekonać osobiście, gdyż do naszej redakcji trafił właśnie na testy najnowszy zegarek z serii Trofeo czyli TC Advance D192BRO, który swoją premierę miał na tegorocznych targach w Bazylei.
 
Już na wstępie czarne, lakierowane, drewniane pudło zdradza nam, że nie mamy do czynienia ze standardowym modelem marki. Producent w końcu dba o to abyśmy czuli się wyjątkowo kupując zegar pochodzący z limitowanej edycji. Po uchyleniu wieczka jednak cała bogata otoczka przestaje mieć znaczenie, gdyż design testowanego modelu nie pozwala skupić się na niczym innym. Zegarek robi ogromne wrażenie i to nie tylko z powodów jego niemałych rozmiarów. Zresztą jego 46 mm średnicy mówi samo za siebie. Cały projekt łączy w sobie tak wiele smaczków, że ciężko początkowo to wszystko ogarnąć i skupić się na pojedynczych detalach. Po złapaniu chwili oddechu i odrobiny dystansu przyszedł w końcu czas na bliższe oględziny. 
 
Spore rozmiary koperty nie oznaczają jednak, że mamy do czynienia zegarkiem ciężkim i topornym, a jest wręcz przeciwnie. Zastosowanie piaskowanego tytanu poza niekwestionowanymi walorami estetycznymi spowodowało również, że Trofeo jest po prostu niezwykle lekkie. Także pomimo sporej średnicy projektantom udało się zachować bardzo dobre proporcje samej koperty, a to za sprawą niewielkiej bo 13 mm wysokości oraz sensownych wymiarów od ucha do ucha wynoszących 53 mm. To wszystko jednak byłoby niczym bez odpowiedniego profilu zastosowanych uszu, pomiędzy którymi znalazł się genialny 22 mm gumowy pasek. To właśnie te dwa elementy powodują, że po założeniu Trofeo jest niemal przyklejonego do naszego nadgarstka, a jego całodzienne noszenie nie sprawia najmniejszego problemu.
 
Projektanci dodatkowo urozmaicili ten model stosując wstawki z włókna węglowego, którego użyto do wypełnienia lunety oraz przyozdobienia gumowego paska wraz z wieńczącą go tytanową klamrą. Muszę przyznać, że wygląda to bardzo efektownie i pomimo, że materiał ten jednoznacznie kojarzy mi się ze sportem, to w tym konkretnym przypadku idealnie sprawdza się w charakterze eleganckiej ozdoby. Spora szyku dodaje zastosowana powłoka PVD w kolorze różowego złota, którą pokryto sporą, zakręcaną, sygnowaną, koronkę oraz wspomnianą już wcześniej lunetę. O ile osobiście nie jestem fanem połączeń typu bi-color, to w przypadku tego konkretnego modelu sprawdza się to wyśmienicie.
 
Również i tarcza schowana pod szafirowym szkłem wyposażonym w bardzo mocną, wewnętrzną warstwę antyrefleksyjną pod względem ilości detali nie ustępuje ani na krok zastosowanej kopercie. Począwszy od nadrukowanych od wewnętrznej strony szkła, wyróżnionych indeksów z godziny szóstej i dwunastej, poprzez polerowane, złote, indeksy wypełnione masą luminescencyjną, a skończywszy na pół ażurowych wskazówkach – tu nic nie zostało pozostawione przypadkowi, a każdy element został dopracowany w najmniejszych szczegółach. Najlepszym tego przykładem są wykonane za pomocą małych kryształków indeksy z godziny trzeciej i dziewiątej, które w słoneczne dni mieniąc się wywołują piękne refleksy świetlne. Projektantom udała się tu jeszcze jedna wyjątkowo trudna sztuka jaką jest połączenie praktyczności i czytelności wskazań z panującą ostatnio modą na widoczny od strony tarczy mechanizm. Obecne dyskretne ażurowania, przez które tylko gdzieś w tle widać pracujący balans delikatnie zwodzą nasze zmysły zachęcając przy tym do bliższego zapoznania się z pracującym mechanizmem. W moim odczuciu w zaproponowanym rozwiązaniu nie nic nachalnego i wulgarnego jak niestety często bywa w innych zegarkach z widocznym mechanizmem od strony tarczy. Doxa pokazuje, jak to powinno się robić idealnie balansując na granicy ekstrawagancji i dobrego smaku. 
 
Napis chronometr na tarczy u większości miłośników zegarków z duszą powinien wywoływać ciarki i powodować szybsze bicie serca. Niestety, z informacji prasowych producent nie zdradza wprost skąd pochodzi zastosowany w Trofeo mechanizm. Analizując jedna dotychczasową współprace należy przypuszczać, że jest to produkt Sellity o symbolu SW-221 w najwyższej z możliwych wersji wykończenia wraz z certyfikatem COSC. Bazą dla tej konstrukcji jest nadal mechanizm Eta 2824-2, przez co wszystkie parametry pracy obu są tożsame. Dotyczy to zarówno częstotliwości pracy balansu wynoszącej 28800 wahnięć na godzinę jak i 38 godzinnej rezerwy chodu. W obu konstrukcjach mamy także możliwość ręcznego nakręcenie sprężyny i oczywiście funkcję stop sekundy. Dodatkowo w przypadku testowej Doxy mechanizm został ładnie przyozdobiony ażurowanym rotorem w kolorze czarny, który powielono również na płytach mechanizmu. Efekty tych zabiegów możemy podziwiać przez spore szklane okienko, które zgodnie z panującą modą znalazło się zakręcanym tytanowym dekielku.
 
Przyznać muszę, że Trofeo jest bardzo interesującym zegarkiem, którego nie da się jednoznacznie zakwalifikować. Jego świetne wykonanie, najwyższej klasy materiały i genialny mechanizm zostały zestawione tu z bardzo ciekawą, odważną i wyrazistą stylistyką. Niestety, tak mocno wyróżniający się styl na pewno nie każdemu przypadnie do gustu, tylko czy zamiarem producenta w tym przypadku było stworzyć zegarek dla każdego? Najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest bardzo niska limitacja modelu Trofeo TC Advance wynosząca zaledwie 300 sztuk, która dość dosadnie pokazuje, że ma to być zegarek wyjątkowy.
 
Osoby, które chciałby stać się szczęśliwym posiadaczem testowanego modelu muszą liczyć się z wydatkiem oscylującą w granicach 10 tysięcy złotych. Z jednej strony nie jest to mało, z drugiej zaś na rynku ciężko jest znaleźć dla testowanej Doxy bezpośrednią konkurencję. Tego typu zegarek kupuje się przede wszystkim oczami a przeszło tygodniowe testy udowodniły mi najlepiej jak mocno zwraca on na siebie uwagę. Najlepszym na to dowodem były wielokrotne pytania o to co mam na ręku. Czy unikatowe Trofeo TC Advance stanie się ikoną marki na mirę modelu SUB300T – to dopiero pokaże czas!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz