Doxa Trofeo TC Advance D192BRO (data testu 11.2015) - tekst powstał we współpracy z portalem Zegarki i Pasja
Większość producentów ma swojej
ofercie modele przełomowe, które są z nim jednoznacznie utożsamiane oraz które stanowią
niemal ich DNA. Nie inaczej jest w przypadku szwajcarskiej firmy Doxa, która
przez przeszło 125 lat bytności na rynku dorobiła się w swojej historii już
kilku takich produktów. W tym miejscu obowiązkowo należy jednak wspomnieć o wyprodukowanym
pod koniec lat sześćdziesiątych jej słynnym diverze jakim niewątpliwe jest
SUB300T. Ilość innowacji jakie wprowadzono w tym zegarku mogła zawstydzić wiele
bardziej znamienitych marek, a wystarczy wspomnieć o zastosowaniu w nim trytowych rurek, specjalnej
skali na zewnętrznym obrotowym pierścieniu czy wyposażenie go w zawór helowy. Przede
wszystkim to zastosowany w nim wówczas pomarańczowy kolor tarczy zrewolucjonizował
świat zegarków przeznaczone do nurkowania i stał się znakiem rozpoznawczym tego
szwajcarskiego producenta.
Również i w swojej nowszej
historii marka ta ma się czym poszczycić. W swojej bogatej ofercie produktowej
moim zdaniem jest nawet kilka serii, które w przyszłości mają szansę zyskać
miano kultowych. Przede wszystkim należy tu jednak wspomnieć o limitowanych
modelach Trofeo, które stanowią swego rodzaju manifest oraz pokaz możliwości
tego producenta. Zastosowanie materiałów z najwyższej półki, odważna,
wyróżniająca się stylistyka to cechy charakterystyczne dla tej linii. Czy
jednak wystarczy to aby limitowane modele stały się ikoną na miarę wspomnianego
na wstępie modelu Sub300T. O tym przyszło mi się przekonać osobiście, gdyż do
naszej redakcji trafił właśnie na testy najnowszy zegarek z serii Trofeo czyli
TC Advance D192BRO, który swoją premierę miał na tegorocznych targach w
Bazylei.
Już na wstępie czarne, lakierowane,
drewniane pudło zdradza nam, że nie mamy do czynienia ze standardowym modelem
marki. Producent w końcu dba o to abyśmy czuli się wyjątkowo kupując zegar
pochodzący z limitowanej edycji. Po uchyleniu wieczka jednak cała bogata
otoczka przestaje mieć znaczenie, gdyż design testowanego modelu nie pozwala
skupić się na niczym innym. Zegarek robi ogromne wrażenie i to nie tylko z powodów
jego niemałych rozmiarów. Zresztą jego 46 mm średnicy mówi samo za siebie. Cały
projekt łączy w sobie tak wiele smaczków, że ciężko początkowo to wszystko
ogarnąć i skupić się na pojedynczych detalach. Po złapaniu chwili oddechu i
odrobiny dystansu przyszedł w końcu czas na bliższe oględziny.
Spore rozmiary koperty nie
oznaczają jednak, że mamy do czynienia zegarkiem ciężkim i topornym, a jest
wręcz przeciwnie. Zastosowanie piaskowanego tytanu poza niekwestionowanymi walorami
estetycznymi spowodowało również, że Trofeo jest po prostu niezwykle lekkie. Także
pomimo sporej średnicy projektantom udało się zachować bardzo dobre proporcje samej
koperty, a to za sprawą niewielkiej bo 13 mm wysokości oraz sensownych wymiarów
od ucha do ucha wynoszących 53 mm. To wszystko jednak byłoby niczym bez
odpowiedniego profilu zastosowanych uszu, pomiędzy którymi znalazł się
genialny 22 mm gumowy pasek. To właśnie te dwa elementy powodują, że po założeniu Trofeo jest niemal przyklejonego do naszego nadgarstka, a jego całodzienne
noszenie nie sprawia najmniejszego problemu.
Projektanci dodatkowo urozmaicili
ten model stosując wstawki z włókna węglowego, którego użyto do wypełnienia
lunety oraz przyozdobienia gumowego paska wraz z wieńczącą go tytanową klamrą.
Muszę przyznać, że wygląda to bardzo efektownie i pomimo, że materiał ten
jednoznacznie kojarzy mi się ze sportem, to w tym konkretnym przypadku idealnie
sprawdza się w charakterze eleganckiej ozdoby. Spora szyku dodaje zastosowana powłoka PVD w kolorze różowego złota, którą pokryto sporą,
zakręcaną, sygnowaną, koronkę oraz wspomnianą już wcześniej lunetę. O ile osobiście nie
jestem fanem połączeń typu bi-color, to w przypadku tego konkretnego modelu sprawdza się
to wyśmienicie.
Również i tarcza schowana pod szafirowym
szkłem wyposażonym w bardzo mocną, wewnętrzną warstwę antyrefleksyjną pod
względem ilości detali nie ustępuje ani na krok zastosowanej kopercie. Począwszy
od nadrukowanych od wewnętrznej strony szkła, wyróżnionych indeksów z godziny
szóstej i dwunastej, poprzez polerowane, złote, indeksy wypełnione masą
luminescencyjną, a skończywszy na pół ażurowych wskazówkach – tu nic nie
zostało pozostawione przypadkowi, a każdy element został dopracowany w
najmniejszych szczegółach. Najlepszym tego przykładem są wykonane za pomocą
małych kryształków indeksy z godziny trzeciej i dziewiątej, które w słoneczne
dni mieniąc się wywołują piękne refleksy świetlne. Projektantom udała się tu jeszcze
jedna wyjątkowo trudna sztuka jaką jest połączenie praktyczności i czytelności
wskazań z panującą ostatnio modą na widoczny od strony tarczy mechanizm. Obecne
dyskretne ażurowania, przez które tylko gdzieś w tle widać pracujący balans
delikatnie zwodzą nasze zmysły zachęcając przy tym do bliższego zapoznania się z
pracującym mechanizmem. W moim odczuciu w zaproponowanym rozwiązaniu nie nic
nachalnego i wulgarnego jak niestety często bywa w innych zegarkach z widocznym
mechanizmem od strony tarczy. Doxa pokazuje, jak to powinno się robić idealnie
balansując na granicy ekstrawagancji i dobrego smaku.
Napis chronometr na tarczy u
większości miłośników zegarków z duszą powinien wywoływać ciarki i powodować szybsze bicie
serca. Niestety, z informacji prasowych producent nie zdradza wprost skąd
pochodzi zastosowany w Trofeo mechanizm. Analizując jedna dotychczasową
współprace należy przypuszczać, że jest to produkt Sellity o symbolu SW-221 w
najwyższej z możliwych wersji wykończenia wraz z certyfikatem COSC. Bazą dla
tej konstrukcji jest nadal mechanizm Eta 2824-2, przez co wszystkie parametry
pracy obu są tożsame. Dotyczy to zarówno częstotliwości pracy balansu
wynoszącej 28800 wahnięć na godzinę jak i 38 godzinnej rezerwy chodu. W obu
konstrukcjach mamy także możliwość ręcznego nakręcenie sprężyny i oczywiście funkcję
stop sekundy. Dodatkowo w przypadku testowej Doxy mechanizm został ładnie przyozdobiony
ażurowanym rotorem w kolorze czarny, który powielono również na płytach
mechanizmu. Efekty tych zabiegów możemy podziwiać przez spore szklane okienko,
które zgodnie z panującą modą znalazło się zakręcanym tytanowym dekielku.
Przyznać muszę, że Trofeo jest
bardzo interesującym zegarkiem, którego nie da się jednoznacznie zakwalifikować.
Jego świetne wykonanie, najwyższej klasy materiały i genialny mechanizm zostały
zestawione tu z bardzo ciekawą, odważną i wyrazistą stylistyką. Niestety, tak
mocno wyróżniający się styl na pewno nie każdemu przypadnie do gustu, tylko czy
zamiarem producenta w tym przypadku było stworzyć zegarek dla każdego?
Najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest bardzo niska limitacja modelu Trofeo
TC Advance wynosząca zaledwie 300 sztuk, która dość dosadnie pokazuje, że ma to
być zegarek wyjątkowy.
Osoby, które chciałby stać się szczęśliwym posiadaczem testowanego modelu muszą liczyć się z wydatkiem oscylującą w granicach 10 tysięcy złotych. Z jednej strony nie jest to mało, z drugiej zaś na rynku ciężko jest znaleźć dla testowanej Doxy bezpośrednią konkurencję. Tego typu zegarek kupuje się przede wszystkim oczami a przeszło tygodniowe testy udowodniły mi najlepiej jak mocno zwraca on na siebie uwagę. Najlepszym na to dowodem były wielokrotne pytania o to co mam na ręku. Czy unikatowe Trofeo TC Advance stanie się ikoną marki na mirę modelu SUB300T – to dopiero pokaże czas!
Osoby, które chciałby stać się szczęśliwym posiadaczem testowanego modelu muszą liczyć się z wydatkiem oscylującą w granicach 10 tysięcy złotych. Z jednej strony nie jest to mało, z drugiej zaś na rynku ciężko jest znaleźć dla testowanej Doxy bezpośrednią konkurencję. Tego typu zegarek kupuje się przede wszystkim oczami a przeszło tygodniowe testy udowodniły mi najlepiej jak mocno zwraca on na siebie uwagę. Najlepszym na to dowodem były wielokrotne pytania o to co mam na ręku. Czy unikatowe Trofeo TC Advance stanie się ikoną marki na mirę modelu SUB300T – to dopiero pokaże czas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz