Balticus Grey Seal (data testu 04.2016)
Kilkakrotnie już w swoich recenzjach wspominałem o
plusach płynących z mojego hobbystycznego blogowania. Niewątpliwe jednak
największym profitem wynikającym z tej dość nietypowej pasji jest możliwość
obcowania z bardzo ciekawymi, nieraz dość niszowymi produktami, o których, gdyby
nie blog, pewnie nigdy bym się nie dowiedział. Dzięki temu do dnia dzisiejszego
przez moje ręce przeszły już prawie wszystkie młode polskie marki. Dotychczas miałem
przyjemność posiadać i testować kilka modeli od G. Gerlach czy też Xicorr’a, jak
i również mogłem zapoznać się z produktami Vratislavi oraz nowych Błonie. Kiedy
więc nadarzyła mi się okazja przetestowania najmłodszego producenta jakim
aktualnie na naszym rynku jest gdańska firma Balticus, nie mogłem oczywiście odmówić
sobie tej przyjemności, zważywszy również, że ich pierwszy model na
udostępnianych zdjęciach prototypu oraz wizualizacjach prezentował się dość
interesująco.
Stylowy zegarek, nawiązujący swoją koncepcją do
kompresorów, w połączeniu z bransoletą typu mesh, wewnętrznym, obrotowym
pierścieniem i interesującą tarczą nie może wszak się nie podobać. Tym
bardziej, że szeroka gama kolorystyczna zaproponowana przez producenta również
ułatwia dobranie czegoś w sam raz dla siebie. Ponieważ jednak zdjęcia jak i
wizualizacje nigdy nie są w stanie oddać w stu procentach końcowego efektu, ze sporą
niecierpliwością czekałem na obiecaną od Bartosza przesyłkę, aby móc w końcu zweryfikować
na żywo swoje wyobrażenia co do pierwszego produktu marki Balticus. Muszę
przyznać, że do tej pory przed największym wyzwaniem postawiła mnie firma
Xicorr, która to przysyła mi do testów dwie różne wersje modelu F125p. Po
otrzymaniu paczki, a raczej paczek, poprzeczka ponownie została podniesiona,
bowiem model Grey Seal dotarł do mnie w aż czterech z siedmiu z dostępnych wariantów
kolorystycznych. Tym razem przerosło to jednak moje możliwości i postanowiłem
skupić się na jednej wersji, która to również stanowi tło dla witryny
internetowej producenta.
Zegarek dociera do nas w dość interesującym, niedużym, zapinanym
na zamek pudełeczku z logo nowej marki Balticus. Opakowanie to ma swoje niepodważalne
zalety, bo mimo niewielkich gabarytów, w środku miejsca okazało się wystarczająco
tyle, aby zmieścić drugi, gratisowy pasek bądź bransoletę typu mesh, w
zależności od tego w co aktualnie wyposażony jest nasz egzemplarz. Jego walory
docenimy również chcąc zabrać dodatkowy zegar na wakacje, gdzie tego typu
opakowanie może sprawdzić się idealnie jako wariant podróżny, a że nie będzie
można wyeksponować go jak innych drewnianych szkatułek, w przypadku większej
kolekcji i tak nie ma znaczenia. Niekwestionowaną jego zaletą jest również
wpływ na cenę całego zestawu, ale o tym powiem jeszcze kilka słów później.
Chwytając Gray Seal w rękę czuć jego przyjemną wagę, która
to jest charakterystyczna dla zegarków wyposażonych w mechanizmy automatyczne. W
całości polerowana koperta o typowo uniwersalnych, męskich rozmiarach wynoszących
odpowiednio 44mm średnicy, 51 mm od ucha do ucha i 12mm wysokości, wzbudza
pozytywne emocje. Równie interesująco prezentują się także mocno zagięte,
wyrazie zaakcentowane względem koperty, masywne uszka, które w połączeniu z
płaskim dekielkiem gwarantują nam dobre przyleganie testowanego zegarka do
dłoni. Przyglądając się dokładniej kopercie warto również zwrócić uwagę na
nietypowy akcent w postaci zastosowanego, widocznego rantu na powierzchni
polerowanej lunety, który to również nadaje projektowi specyficznego, indywidualnego
charakteru. Uzupełnienie całości stanowią oczywiście dwie umieszczone w dość
nietypowym układzie koronki. Główna, odpowiedzialna za ustawienie czasu i daty,
jest zakręcana i sygnowana, co przy klasie wodoszczelności zadeklarowanej przez
producenta nie powinno nikogo dziwić. Do pracy obu nie można mieć żadnych
zastrzeżeń, bo zarówno gwint w podstawowej chwyta pewnie, jak i opór dolnej
koronki jest wystarczający, aby precyzyjnie móc operować wewnętrznym
pierścieniem bez obaw o jego przypadkowe przestawienie.
Tarcza to mocny punkt programu. Szara, lekko metaliczna
kolorystyka, w połączeniu z fakturą fal na tarczy, miło na żywo zaskakuje. Dodając
do tego nakładane, polerowane indeksy, wypełnione sporą ilości masy
luminescencyjnej, dobrze wpisujące się w projekt wskazówki z jeszcze jej mocniejszą
warstwą i nakładaną ramkę sekundnika, mamy sporo mocnych argumentów na plus. Choć
ten ostatni okazuje się być zbyt przesłodzony. Niestety zastosowana ramka
pogłębiła jedynie dystans do daty przez co stała się ona dość nieczytelna.
Także zamontowane płaskie, szafirowe szkło z wewnętrzną warstwą antyrefleksyjną,
w połączeniu z lekko metalicznym kolorem tarczy nie ułatwia nam odczytu napisów
znajdujących się na tarczy, choć ten problem występuje zapewne jedynie w szarej
wersji kolorystycznej. Cóż zawsze jest coś za coś. Kilka słów wypada powiedzieć
także o wewnętrznym, obrotowym pierścieniu z naniesioną skalą minutową. Wiele
osób komentowało projekt, wskazując na zbyt grubą czcionkę, choć same indeksy
pięciominutowe stanowią idealne przedłużenie lumy na indeksach godzinowych i na
żywo tak nie rażą. Niestety, jest to koszt i ryzyko jakie poniósł producent
chcąc zapewnić nam choć odrobinę efektu ich świecenia, bo warto wspomnieć, że
foka szara świeci bardzo przyjemnie.
Od strony dekielka nie mogło zabraknąć szklanej witryny,
na której znalazł się czarny rysunek foki szarej. Poza tym akcentem producent
pokusił się również o umieszczenie swojego logo na wachniku użytego do napędu zegarka,
japońskiego mechanizmu produkcji Citizena o symbolu 9015. Ta oparta na 24
kamieniach łożyskujących konstrukcja stanowi świetną alternatywę dla popularnej
szwajcarskiej Ety 2824-2 gwarantując nam przy tym równie przyjemnie płynącą
sekundę. Poza tożsamą częstotliwością pracy wynoszącą 4 Herce główną jego
zaletą są jednak niewielkie wymiary, które umożliwiają produkcję dużo cieńszych
zegarków. Oczywiście mechanizm ten posiada również funkcję stop sekundy i
ręcznego nakręcania sprężyny, rezerwa zaś oscyluje w granicach 42 godzin.
Tak jak już wspominałem, Grey Seal dociera do nas w
zestawie ze skórzanym paskiem oraz bransoletą typu mesh i trzeba przyznać, że
oba warianty pasują wyjątkowo dobrze do charakteru zegarka. Podczas testu
większość czasu nosiłem jednak testowy model na skórze, która to jak rzadko
kiedy zaskoczyła mnie pozytywnie swoją jakością. Przede wszystkim jednak gwarantuje
ona bardzo dobry komfort noszenia. Odpowiednia jej grubość i sztywność, w
połączeniu z przeszyciem grubą nitką w nawiązującym do tarczy kolorze, wizualnie
również sprawia bardzo pozytywne wrażenie dobrze wpisując się w całość projektu.
Jej ukoronowanie stanowi świetnie prezentująca się, masywna, sygnowana,
polerowana klamra. Na pewno ten 22mm pasek stanowi mocny punkt całego zestawu.
O bransolecie typu mesh też specjalnie nic złego nie
można powiedzieć. Prezentuje się ona atrakcyjnie i co najważniejsze do jej
odpowiedniego dopasowania wystarczy nam zwykły, zegarmistrzowski śrubokręt, bo
została ona wyposażona w zdejmowane, skręcane ogniwa. Jeżeli ktoś lubi nosić
zegarki na żelastwie, to także nie powinien mieć uwag do komfortu jego
użytkowania, choć mi kilka włosków na nadgarstku z tego powodu ubyło. Zastosowane
zapięcie również działa bez zarzutu, a fakt, że bransoleta tego typu znajduje
się w każdym zestawie, na pewno wart jest odnotowania, gdyż większość
producentów wprowadziłaby ją jako droższą opcję.
Przez prawie dwa tygodnie testów Grey Seal wywarł na mnie
bardzo dobre wrażenie. Uniwersalne wymiary wygodnej koperty połączone ze sporą
klasą wodoszczelności, ciekawą kolorystyką tarczy, szafirowym szkłem i szybkim,
japońskim mechanizmem, to niewątpliwe jego mocne atuty. Spora ilość chwytliwych
smaczków w postaci obecności charakterystycznych fal na tarczy, nakładanych
indeksów, czy też wewnętrznego, obrotowego pierścienia także stanowi o jego sile.
Wady? Jak na debiut dla mnie nie ma ich zbyt wiele. Główny zarzut można mieć tu
jedynie do okna datownika, które pomimo zastosowania polerowanej ramki jest praktycznie
nieczytelne. Dla mnie mogłoby go po prostu nie być, a projekt nic a nic nie
straciłby na swojej atrakcyjności. Osobiście także niespecjalnie do gustu
przypadła mi zastosowana na obrotowym pierścieniu czcionka, która wydaje się
zbyt masywna, choć ma to swoje uzasadnienie. W końcu coś, co spotykane jest nad
wyraz często także i u innych producentów, a co zawsze mnie razi, czyli
zastosowany inny odcień warstwy luminescencyjnej na wskazówkach i indeksach. Oczywiście
zdaje sobie sprawę, że dzięki temu świecą one wyraźniej i czytelniej, ale czy
jest to aż tak ważny argument za tego typu rozwiązaniem?
Cena tak skonfigurowanego zestawu została skalkulowana na
poziomie 1100 zł, co w moim odczuciu jest miłym zaskoczeniem. Wpisuje się ona
idealnie w polskie realia rynkowe oraz konkurencyjne, rodzimie produkty. Za
debiutanckim projektem Balticusa przemawia zapewne wysoka klasa
wodoszczelności, szeroka gama kolorystyczna oraz załączone dwa paski w
zestawie: skórzany i typu mesh. Jeżeli więc stylistyka Wam odpowiada to produkt
na pewno wart jest zainteresowania. Moim zdaniem jest to mocny start nowej,
polskiej marki, a czy kolejny produkt podwyższy poprzeczkę czas pokaże.
Powitoł
OdpowiedzUsuńDziękuję za prezentację - przydatna.
Mam pytanie, mam nadzieję nie nazbyt obcesowe, o twój rozmiar :)
Jaki masz obwód nadgarstka?
Zastanawiam się nad foką w brązowej kopercie, ale obawiam się jednak rozmiaru.
51mm długości to sporo więcej niż to co noszę teraz, a przymierzyć Balticusa nie mam gdzie.
Dziękuję i pozdrawiam
Rafał/porcelanowy