Tissot Chemin des Tourelles Automatic
Chronograph T099.427.36.038.00 (data testu
11.2015) - test przeprowadzony dla portalu Zegarki i Pasja
Tissot jest jedną z firm, która nie
wymaga specjalnej prezentacji. Przez lata dorobiła się ona bowiem na
tyle mocnej pozycji w świecie zegarmistrzostwa, że zaliczana jest do
grona najbardziej rozpoznawalnych „brandów” zegarkowych, a jej produkty
można zakupić niemal w każdym zakątku naszego globu. Charakterystyczne
logo, poza witrynami sklepowymi, możemy dostrzec również oglądając
transmisje wielu wydarzeń sportowych, podczas których to właśnie ten
producent odpowiedzialny jest za oficjalne pomiary czasu. Warto tu
wymienić chociażby takie imprezy jak rajdy motorowe serii MotoGP,
wyścigi serii Nascar czy chociażby mistrzostwa świata w Hokeju. Od tego
sezonu logo Tissot’a nie zabraknie również na boiskach najlepszej ligi
koszykarskiej świata jaką niewątpliwe jest NBA. Marka jako swych
Ambasadorów zatrudnia także znane gwiazdy sportu i filmu czego
najlepszym przykładem są takie osobistości jak Tony Parker czy Danica
Patrick.
Rozsądne oraz skuteczne zarządzanie
umożliwiło firmie przetrwać kilka branżowych kryzysów i dorobić się
stabilnej, ugruntowanej pozycji w dość konkurencyjnej branży. Samo
zarządzanie byłoby jednak niczym bez odpowiednich produktów, a te od lat
w swoim przedziale cenowym są wyznacznikiem jakości, a także
prekursorami trendów. Nie bez znaczenia jest tu również polityka cenowa
Tissot’a, która powoduje, że jak na swój szwajcarski rodowód zegarki te
oferowane są w relatywnie przystępnych cenach gwarantując przy tym
bardzo wysoki poziom wykonania. Zresztą, jedno z głównych haseł
reklamowych Tissot’a brzmi „sprzedajemy złoto w cenie srebra”, i właśnie
ten slogan reklamowy najlepiej charakteryzuje aktualny kierunek rozwoju
firmy.
Powyższy wstęp ma związek
z czasomierzem, jaki niedawno dotarł do naszej redakcji w celu
przeprowadzenia jego testów. Jest to jeden z najnowszych zegarków
z serii Chemin des Tourelles - model T099.427.36.038.00.
Jako ciekawostkę należy wspomnieć, że
nazwa całej linii pochodzi od nazwy ulicy, przy której to w roku 1907
powstał warsztat marki Tissot. Dodatkowo, to zegarki właśnie z tej serii
w październiku bieżącego roku zdobyły nagrodę w prestiżowym konkursie
International Timing Competition. Już na wstępie nie będę ukrywał, że ze
sporym zadowoleniem przyjąłem informację o wyposażeniu dostarczonego do
testów egzemplarza w mechanizm z automatycznym naciągiem sprężyny
z funkcją stopera. Tym razem nie obyło się jednak też bez małego
zaskoczenia wynikającego z zastosowania na kopercie zegarka powłoki PVD.
Nigdy nie byłem zwolennikiem zegarków w kolorze różowego złota, tym
bardziej że w testowanym modelu połączone to zostało z typowo sportową
komplikacją mechanizmu. Sprawdźmy więc jak to dość odważne połączenie wyszło jednej z najważniejszych marek grupy Swatch.
Zegarek dociera do nas w standardowym
dla produktów z logo Tissot’a pudełku. Kartonowa osłonka ze zdjęciami
różnych modeli skrywa czerwono-czarną skrzyneczkę, w której poza
zegarkiem schowana została karta gwarancyjna i spora międzynarodowa
instrukcja. W środku, na białej poduszeczce znaleźć możemy bohatera
niniejszego artykułu. Trzeba przyznać, że połączenie złotego koloru
koperty ze srebrną tarczą już na wstępie nadaje temu projektowi sporo
blichtru i elegancji. Bogactwo zdobień tarczy w połączeniu z rzymskimi
indeksami początkowo nie pozwala oderwać od niej wzroku i potrzeba
dłuższej chwili, aby dostrzec ukryte w niej wszystkie smaczki – a jest
tu na czym zawiesić oko.
Jak wspominałem na wstępie, bałem się jednak połączenia funkcji stopera
z tym dość eleganckim projektem, bo jego obecność zazwyczaj dość mocno
przytłacza oraz determinuje wygląd zegarka. Totalizatory często są
elementem dominującym nad pozostałymi zdobieniami tarczy stanowiąc trzon
projektu. W przypadku testowanego modelu nic takiego nie ma miejsca.
Subtelne subtarczki wyjątkowo spójnie zostały tu dopasowane, w efekcie
czego stanowią one jedynie delikatne tło do grającej pierwsze skrzypce,
giloszowanej części z nakładanymi, rzymskimi indeksami. Dzięki tym zabiegom spoglądając na ten projekt nie mamy odczucia
obcowania ze sportowym modelem, a raczej z eleganckim zegarkiem
urozmaiconym funkcjonalnością stopera – a stworzenie takiego zegarka nie
zalicza się do zadań łatwych. Na tarczy nie zabrakło również
dyskretnego okienka datownika, a całość dopełniają delikatne, złote,
polerowane wskazówki.
To wszystko możemy podziwiać przez szafirowe szkło wyposażone
w wewnętrzną warstwę antyrefleksyjną, umieszczone w delikatnej,
polerowanej lunecie. Pozostałe powierzchnie koperty dla kontrastu
zostały lekko zmatowione poprzez poddanie ich procesowi delikatnego,
pionowego szczotkowania. Takie rozwiązanie idealnie tonuje zastosowaną różowo-złotą powłokę PVD
nadając projektowi nutkę dyskretnej elegancji. Sama koperta posiada
bardzo uniwersalne, jak na dzisiejsze standardy, wymiary: 42 mm
średnicy, niespełna 50 mm od ucha do ucha oraz 15 mm wysokości powodują,
że zegarek nosi się bardzo wygodnie. Spora w tym również zasługa
wciskanego, płaskiego dekla, co zważywszy na zastosowany mechanizm nie
jest tak oczywiste. W takim projekcie nie mogło naturalnie zabraknąć
sygnowanej koronki i delikatnych przycisków służących do obsługi funkcji
stopera.Zarówno w ich przypadku jak i koronki rozmiary w żaden sposób nie
odbijają się negatywnie na komforcie ich użytkowania. Cała konstrukcja
zapewnia wodoszczelność na poziomie 5 atmosfer, co dla zegarka
eleganckiego jest całkiem przyzwoitym wynikiem.
Pomiędzy krótkimi, masywnymi uszkami znalazł się skórzany pasek
z widoczną fakturą krokodyla. Jego ciemnobrązowy kolor bardzo ładnie
współgra z zastosowaną powłoką PVD. Zwężana z 21 mm pomiędzy uszami do
18 mm konstrukcja zwieńczona została wygodnym, sygnowanym zapięciem
motylkowym, które analogicznie do koperty zostało pokryte złotą powłoką
PVD. Jakość jest analogiczna do tego do czego
przywykłem mając styczność z produktami grupy Swatch – czyli jak na
oryginalny pasek jest ona całkowicie wystarczająca.
Spoglądając przez przeszklenie
w polerowanym deklu możemy przyjrzeć się odpowiedzialnemu za napęd
testowanego zegarka, najnowszemu mechanizmowi wyposażonemu w funkcję
stopera. Konstrukcja o symbolu C01.211 jest dostępna na rynku od roku
2009 i w prostej linii wywodzi się od mechanizmów Lemania 5100 oraz
Astrolon 2250. Przy jej budowie zastosowane zostały
syntetyczne elementy o czym producent informuje nas za pomocą
odpowiedniego napisu na rotorze. Swego czasu na forach zegarkowych to
rozwiązanie wzbudzało dość spore kontrowersje i obawy jednak przeszło 6
lat jego obecności na rynku udowodniło, że konstrukcja ta jest godna
zaufania. Za ruch sekundy w mechanizmie tym
odpowiada balans pracujący z częstotliwością 3 herców, a zastosowana
sprężyna gwarantuje przeszło 46 godzinną rezerwę chodu. Poza tym
wyposażono ją w funkcję stop sekundy, możliwość ręcznego dokręcania
sprężyny, datownik i przede wszystkim 6 godzinny stoper. Warto dodać, że
mechanizm ten aktualnie możemy spotkać już także w innych markach grupy
Swatch.
Ile przyjdzie nam zapłacić za ten konkretny model ? Sugerowana cena detaliczna przekracza
pułap czterech tysięcy złotych, co jak na zegarek znanej marki
wyposażony w mechanizm z automatycznym naciągiem z funkcją stopera nie
wydaje się kwotą sporą, zważywszy, że ceny wszystkich szwajcarskich
zegarków w ostatnim okresie z powodu osłabienia się złotówki i euro
względem franka szwajcarskiego poszybowały w górę. W zamian otrzymujemy
bardzo dobrze wykonany produkt rozpoznawalnej marki, z piękną tarczą,
szafirowym szkłem wyposażonym w warstwę AR i odrobiną ekstrawagancji
w postaci obecności stopera. Jedyną wadą w tym projekcie jakiej ja się doszukałem, to brak chociażby
znikomej warstwy luminescencyjnej. Możliwe również, że niektórym osobom,
szczególnie delikatniejszej postury, nie do końca będzie odpowiadać
wysokość koperty, która jest nieco większa ze względu na zastosowany
mechanizm. Powoduje ona bowiem, że nie we wszystkich koszulach uda nam
się zmieścić zegarek pod mankietem.
Obcując przez tydzień z tym dość
ciekawym modelem zastanawiałem się dla jakiej grupy docelowej jest on
kierowany. Odpowiedź przyszła niemal sama, bo w większości o ten zegarek
pytały mnie osoby związane z zawodami, gdzie obowiązuje ścisły dress
code. Nie da się ukryć, że tego typu projekt
najlepiej wygląda właśnie w towarzystwie oficjalnej garderoby, bo pomimo
zastosowania typowo sportowej komplikacji jaką jest stoper, jego
połączenie z krótkimi spodenkami w moim odczuciu wyglądało by po prostu
niestosownie, by nie powiedzieć - zabawnie. Także złota kolorystyka dość
mocno podkreśla jego eleganckie aspiracje. Tak więc, jeżeli na co dzień nieobcy jest Wam oficjalny ubiór, a koszule
są codziennością, to ten konkretny model Tissota na pewno wart jest
Waszej uwagi. Jeżeli jednak nie odpowiada Wam powłoka PVD czy srebrny
kolor tarczy to w ofercie Tissota dostępne są również inne modele
z rodziny Chemin des Tourelles, które spoglądając przez pryzmat
testowanego modelu na pewno są również warte zainteresowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz