sobota, 21 listopada 2015

Tissot Chemin des Tourelles Automatic Chronograph T099.427.36.038.00

Tissot Chemin des Tourelles Automatic Chronograph T099.427.36.038.00  (data testu 11.2015) - test przeprowadzony dla portalu Zegarki i Pasja


Tissot jest jedną z firm, która nie wymaga specjalnej prezentacji. Przez lata dorobiła się ona bowiem na tyle mocnej pozycji w świecie zegarmistrzostwa, że zaliczana jest do grona najbardziej rozpoznawalnych „brandów” zegarkowych, a jej produkty można zakupić niemal w każdym zakątku naszego globu. Charakterystyczne logo, poza witrynami sklepowymi, możemy dostrzec również oglądając transmisje wielu wydarzeń sportowych, podczas których to właśnie ten producent odpowiedzialny jest za oficjalne pomiary czasu.  Warto tu wymienić chociażby takie imprezy jak rajdy motorowe serii MotoGP, wyścigi serii Nascar czy chociażby mistrzostwa świata w Hokeju. Od tego sezonu logo Tissot’a nie zabraknie również na boiskach najlepszej ligi koszykarskiej świata jaką niewątpliwe jest NBA. Marka jako swych Ambasadorów zatrudnia także znane gwiazdy sportu i filmu czego najlepszym przykładem są takie osobistości jak Tony Parker czy Danica Patrick.
 
Rozsądne oraz skuteczne zarządzanie umożliwiło firmie przetrwać kilka branżowych kryzysów i dorobić się stabilnej, ugruntowanej pozycji w dość konkurencyjnej branży. Samo zarządzanie byłoby jednak niczym bez odpowiednich produktów, a te od lat w swoim przedziale cenowym są wyznacznikiem jakości, a także prekursorami trendów. Nie bez znaczenia jest tu również polityka cenowa Tissot’a, która powoduje, że jak na swój szwajcarski rodowód zegarki te oferowane są w relatywnie przystępnych cenach gwarantując przy tym bardzo wysoki poziom wykonania. Zresztą, jedno z głównych haseł reklamowych Tissot’a brzmi „sprzedajemy złoto w cenie srebra”, i właśnie ten slogan reklamowy najlepiej charakteryzuje aktualny kierunek rozwoju firmy.
 
Powyższy wstęp ma związek z czasomierzem, jaki niedawno dotarł do naszej redakcji w celu przeprowadzenia jego testów. Jest to jeden z najnowszych zegarków z serii Chemin des Tourelles - model T099.427.36.038.00.
 
Jako ciekawostkę należy wspomnieć, że nazwa całej linii pochodzi od nazwy ulicy, przy której to w roku 1907 powstał warsztat marki Tissot. Dodatkowo, to zegarki właśnie z tej serii w październiku bieżącego roku zdobyły nagrodę w prestiżowym konkursie International Timing Competition. Już na wstępie nie będę ukrywał, że ze sporym zadowoleniem przyjąłem informację o wyposażeniu dostarczonego do testów egzemplarza w mechanizm z automatycznym naciągiem sprężyny z funkcją stopera. Tym razem nie obyło się jednak też bez małego zaskoczenia wynikającego z zastosowania na kopercie zegarka powłoki PVD. Nigdy nie byłem zwolennikiem zegarków w kolorze różowego złota, tym bardziej że w testowanym modelu połączone to zostało z typowo sportową komplikacją mechanizmu. Sprawdźmy więc jak to dość odważne połączenie wyszło jednej z najważniejszych marek grupy Swatch.
 
Zegarek dociera do nas w standardowym dla produktów z logo Tissot’a pudełku. Kartonowa osłonka ze zdjęciami różnych modeli skrywa czerwono-czarną skrzyneczkę, w której poza zegarkiem schowana została karta gwarancyjna i spora międzynarodowa instrukcja. W środku, na białej poduszeczce znaleźć możemy bohatera niniejszego artykułu. Trzeba przyznać, że połączenie złotego koloru koperty ze srebrną tarczą już na wstępie nadaje temu projektowi sporo blichtru i elegancji. Bogactwo zdobień tarczy w połączeniu z rzymskimi indeksami początkowo nie pozwala oderwać od niej wzroku i potrzeba dłuższej chwili, aby dostrzec ukryte w niej wszystkie smaczki – a jest tu na czym zawiesić oko.
 
Jak wspominałem na wstępie, bałem się jednak połączenia funkcji stopera z tym dość eleganckim projektem, bo jego obecność zazwyczaj dość mocno przytłacza oraz determinuje wygląd zegarka. Totalizatory często są elementem dominującym nad pozostałymi zdobieniami tarczy stanowiąc trzon projektu. W przypadku testowanego modelu nic takiego nie ma miejsca. Subtelne subtarczki wyjątkowo spójnie zostały tu dopasowane, w efekcie czego stanowią one jedynie delikatne tło do grającej pierwsze skrzypce, giloszowanej części z nakładanymi, rzymskimi indeksami. Dzięki tym zabiegom spoglądając na ten projekt nie mamy odczucia obcowania ze sportowym modelem, a raczej z eleganckim zegarkiem urozmaiconym funkcjonalnością stopera – a stworzenie takiego zegarka nie zalicza się do zadań łatwych. Na tarczy nie zabrakło również dyskretnego okienka datownika, a całość dopełniają delikatne, złote, polerowane wskazówki. 
To wszystko możemy podziwiać przez szafirowe szkło wyposażone w wewnętrzną warstwę antyrefleksyjną, umieszczone w delikatnej, polerowanej lunecie. Pozostałe powierzchnie koperty dla kontrastu zostały lekko zmatowione poprzez poddanie ich procesowi delikatnego, pionowego szczotkowania. Takie rozwiązanie idealnie tonuje zastosowaną różowo-złotą powłokę PVD nadając projektowi nutkę dyskretnej elegancji. Sama koperta posiada bardzo uniwersalne, jak na dzisiejsze standardy, wymiary: 42 mm średnicy, niespełna 50 mm od ucha do ucha oraz 15 mm wysokości powodują, że zegarek nosi się bardzo wygodnie. Spora w tym również zasługa wciskanego, płaskiego dekla, co zważywszy na zastosowany mechanizm nie jest tak oczywiste. W takim projekcie nie mogło naturalnie zabraknąć sygnowanej koronki i delikatnych przycisków służących do obsługi funkcji stopera.Zarówno w ich przypadku jak i koronki rozmiary w żaden sposób nie odbijają się negatywnie na komforcie ich użytkowania. Cała konstrukcja zapewnia wodoszczelność na poziomie 5 atmosfer, co dla zegarka eleganckiego jest całkiem przyzwoitym wynikiem.
 
Pomiędzy krótkimi, masywnymi uszkami znalazł się skórzany pasek z widoczną fakturą krokodyla. Jego ciemnobrązowy kolor bardzo ładnie współgra z zastosowaną powłoką PVD. Zwężana z 21 mm pomiędzy uszami do 18 mm konstrukcja zwieńczona została wygodnym, sygnowanym zapięciem motylkowym, które analogicznie do koperty zostało pokryte złotą powłoką PVD. Jakość jest analogiczna do tego do czego przywykłem mając styczność z produktami grupy Swatch – czyli jak na oryginalny pasek jest ona całkowicie wystarczająca.
Spoglądając przez przeszklenie w polerowanym deklu możemy przyjrzeć się odpowiedzialnemu za napęd testowanego zegarka, najnowszemu mechanizmowi wyposażonemu w funkcję stopera. Konstrukcja o symbolu C01.211 jest dostępna na rynku od roku 2009 i w prostej linii wywodzi się od mechanizmów Lemania 5100 oraz Astrolon 2250. Przy jej budowie zastosowane zostały syntetyczne elementy o czym producent informuje nas za pomocą odpowiedniego napisu na rotorze. Swego czasu na forach zegarkowych to rozwiązanie wzbudzało dość spore kontrowersje i obawy jednak przeszło 6 lat jego obecności na rynku udowodniło, że konstrukcja ta jest godna zaufania. Za ruch sekundy w mechanizmie tym odpowiada balans pracujący z częstotliwością 3 herców, a zastosowana sprężyna gwarantuje przeszło 46 godzinną rezerwę chodu. Poza tym wyposażono ją w funkcję stop sekundy, możliwość ręcznego dokręcania sprężyny, datownik i przede wszystkim 6 godzinny stoper. Warto dodać, że mechanizm ten aktualnie możemy spotkać już także w innych markach grupy Swatch.
 
Ile przyjdzie nam zapłacić za ten konkretny model ? Sugerowana cena detaliczna przekracza pułap czterech tysięcy złotych, co jak na zegarek znanej marki wyposażony w mechanizm z automatycznym naciągiem z funkcją stopera nie wydaje się kwotą sporą, zważywszy, że ceny wszystkich szwajcarskich zegarków w ostatnim okresie z powodu osłabienia się złotówki i euro względem franka szwajcarskiego poszybowały w górę. W zamian otrzymujemy bardzo dobrze wykonany produkt rozpoznawalnej marki, z piękną tarczą, szafirowym szkłem wyposażonym w warstwę AR i odrobiną ekstrawagancji w postaci obecności stopera. Jedyną wadą w tym projekcie jakiej ja się doszukałem, to brak chociażby znikomej warstwy luminescencyjnej. Możliwe również, że niektórym osobom, szczególnie delikatniejszej postury, nie do końca będzie odpowiadać wysokość koperty, która jest nieco większa ze względu na zastosowany mechanizm. Powoduje ona bowiem, że nie we wszystkich koszulach uda nam się zmieścić zegarek pod mankietem.
 
Obcując przez tydzień z tym dość ciekawym modelem zastanawiałem się dla jakiej grupy docelowej jest on kierowany. Odpowiedź przyszła niemal sama, bo w większości o ten zegarek pytały mnie osoby związane z zawodami, gdzie obowiązuje ścisły dress code. Nie da się ukryć, że tego typu projekt najlepiej wygląda właśnie w towarzystwie oficjalnej garderoby, bo pomimo zastosowania typowo sportowej komplikacji jaką jest stoper, jego połączenie z krótkimi spodenkami w moim odczuciu wyglądało by po prostu niestosownie, by nie powiedzieć - zabawnie. Także złota kolorystyka dość mocno podkreśla jego eleganckie aspiracje. Tak więc, jeżeli na co dzień nieobcy jest Wam oficjalny ubiór, a koszule są codziennością, to ten konkretny model Tissota na pewno wart jest Waszej uwagi. Jeżeli jednak nie odpowiada Wam powłoka PVD czy srebrny kolor tarczy to w ofercie Tissota dostępne są również inne modele z rodziny Chemin des Tourelles, które spoglądając przez pryzmat testowanego modelu na pewno są również warte zainteresowania.
 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz