Longines Conquest Classic L2.786.4.56.6 (data testu 09.2015) - test przeprowadzony dla portalu Zegarki i Pasja
Niewiele jest firm z branży
zegarmistrzowskiej, które mogą poszczycić się tak długą i bogatą historią jak
marka Longines. Ten szwajcarski producent z siedzibą w mieście Saint-Imier
tworzy bowiem swoje zegarki już od pierwszej połowy dziewiętnastego wieku.
Przez wszystkie te lata firma miała wiele wzlotów i upadków, przechodziła także
kilkakrotne zmiany własnościowe, aby finalnie znaleźć się pod skrzydłami grupy
Swatch. Produkty z ich logo od zawsze kojarzone są z wyważonym wzornictwem oraz
klasyczną elegancją. Firma za swoje projekty wielokrotnie była nagradzana,
gdzie poza designem, niezliczoną ilość nagród zawdzięcza równie często
wprowadzanym innowacjom technicznym. Longines to także jeden z najbardziej
rozpoznawalnych, szwajcarskich producentów zegarków w Polsce, którego produkty
podziwiać możemy w wielu witrynach
sklepowych.
W burzliwym okresie swojej
działalności marce udało się wprowadzić kilka charakterystycznych linii
produktowych takich jak: La Grande Classique, DolceVita czy Master Collection.
W dwudziestym wieku firma na stałe związała się ze światem sportu, w efekcie
czego logo Longinesa podziwiać możemy choćby podczas Igrzyskach Olimpijskich,
czy innych zawodów, bo ten szwajcarski producent jest często odpowiedzialny za
oficjalne pomiary czasów podczas ważnych sportowych imprez na świecie. Ciągły
rozwój marki zaowocował wprowadzeniem niedawno nowych kolekcji takich jak
Conquest, HydroConquest, czy Admiral, których stylistyka miała jednoznacznie
nawiązywać do koneksji marki ze światem sportu. Do naszej redakcji trafił na
testy właśnie jeden z modeli z nowej rodziny Conquest. Zobaczmy więc jak
sportowy zegarek widzi firma Longines.
Pudełko, w którym dotarł do nas
testowany Longines, to klasyka dla szwajcarskich produktów. Sygnowany kartonik
skrywa eleganckie, drewniane, polerowane opakowanie, które bezproblemowo można
postawić w szklanej witrynie oraz które może służyć do przechowywania także w
przyszłości naszego zegarka. W środku oczywiście znajdziemy to, do czego
przywykliśmy kupując produkt z grupy Swatch, czyli poza samym zegarkiem jest tu
spora instrukcja, nieśmiertelna przywieszka i międzynarodowa karta gwarancyjna. Jak wiadomo pudełko to jednak tylko
dodatek, przejdźmy więc w końcu do przymiarki otrzymanego na testy, sportowego
modelu Conquest Classic o numerze referencyjnym producenta L2.786.4.56.6.
Po wyjęciu Longinesa z pudełka
moje oczy skupiły się na jego kopercie, której konstrukcja to istny
majstersztyk. Jej delikatny i smukły kształt powoduje, że jest to definitywnie
jeden z najwygodniejszych zegarków z jakimi do tej pory miałem do czynienia. Swoje
wyważone proporcje zawdzięcza niemal idealnym wymiarom wynoszącym odpowiednio
51 mm od ucha do ucha, 41 mm średnicy oraz niespełna 14 mm wysokości, co
zważywszy na zastosowany mechanizm jest rewelacyjnym wynikiem. Warto również
przyjrzeć się dokładniej jej profilowi. Dzięki długim, delikatnym, oraz przede
wszystkim mocno wyprofilowanym uszom świetnie dopasowuje się do kształtu
nadgarstka. Wszystkie jej powierzchnie, włączając w to także wyrazistą lunetę,
wypolerowano na lustro, dzięki czemu producentowi udało się podkreślić
eleganckie aspiracje tego sportowego modelu. Także same pozytywne odczucia
wzbudzają dobrze dopasowane przyciski służące do obsługi funkcji stopera oraz
wygodna, sygnowana, wyrazista koronka, a ukryty przycisk w okolicach godziny
dziesiątej do szybkiej zmiany daty dopełnia całości.
Pod delikatnie wypukłym szkłem,
wyposażonym w wewnętrzną warstwę refleksyjną, znajduje się elegancka, czarna
tarcza testowanego zegarka. Trzeba przyznać, że pomimo zastosowanej,
zachowawczej, stonowanej kolorystyki na pewno nie można powiedzieć o niej, że
jest nudna. Conquest jest jednym z najlepszych przykładów jak wiele można
uzyskać wykorzystując wzór pasów genewskich na tarczy. Dzięki nim, w zależności
od kąta patrzenia, kolor tarczy zmienia się od jasno szarego do niemal
idealnego czarnego, a efekt dodatkowo wzmacnia warstwa antyrefleksyjna. Na żywo
wygląda to naprawdę rewelacyjnie. Dodatkowego smaczku dodają kontrastujące z wzorem przewodnim pasów genewskich,
delikatnie giloszowane, czarne subtarcze totalizatorów w klasycznym dla zegarków z funkcją stopera układzie. Dobrze dobrano tu również
wyraziste, polerowane wskazówki, przy czym w przypadku godzinowej i minutowej,
analogicznie do polerowanych indeksów, nie zapomniano o wypełnieniu ich białą
masą luminescencyjną. Jej zielona barwa świecenia pozwala na odczyt godziny
nawet po zmroku, a dyskretny efekt utrzymuje się przez dobrych kilka godzin.
Wewnętrzny pierścień ze skalą minutową, czy polerowane logo marki dopełniają
całości tego wyjątkowo spójnego projektu. Co ważne, pomimo dość niewielkiej
powierzchni samej tarczy i sporej ilości znajdującej się na niej elementów,
producentowi udało się zachować podstawową funkcję zegarka, czyli dobrą
czytelność wskazań. Nie zapomniano tu również o charakterystycznej cesze
męskiej linii Conquest, jaką jest zapisany cyframi arabskimi indeks godziny
dwunastej.
Znajdujące się w deklu szafirowe
szkło umożliwia podgląd pracy pięknie wykończonego, mechanizmu ze stoperem z kołem kolumnowym,
które to rozwiązanie jest własnym dla marki Longines. Mechanizm jest oznaczony
symbolem L688. Ta dość młoda, bazująca na 27 kamieniach łożyskujących
konstrukcja, przy której projekcie wykorzystano zalety wynikające z
zastosowania koła kolumnowego, charakteryzuje się pracą balansu wynoszącą 28800
wahnięć na godzinę oraz wynoszącą około 54 godzin rezerwą chodu. Mechanizm
bazowy został wyposażony w funkcję 12 godzinnego stopera, opcję szybkiej zmiany
daty za pomocą wspomnianego już wcześniej przycisku oraz oczywiście możliwość
ręcznego dokręcania sprężyny. Dla mnie ważną zaletą w stosunku do popularnej
serii mechanizmów Valjoux jest także brak charakterystycznej wibracji w jaką
czasami potrafi wpaść rotor.
To do czego niestety przywykłem w
przypadku szwajcarskich produktów spod szyldu grupy Swatch, to średniej jakości
oryginalne paski. Nie inaczej jest także w przypadku testowanego Longinesa. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że
dostarczony przez producenta 20 mm pasek jest zły. Czarna skóra z widoczną
fakturą zapewnia odpowiedni komfort noszenia i dobrze wpisuje się w elegancki
charakter linii Conquest. Tak samo żadnych zastrzeżeń nie można mieć do jego
długości, czy wieńczącego go, wygodnego, sygnowanego, podwójnego zapięcia
motylkowego. Niestety, moje lata doświadczeń z alternatywnymi paskami powodują,
że w tej kwestii robię się dość wybredny, a grupa Swatch do tej pory niczym
specjalnym w przypadku pasków mnie nie zaskoczyła. Rozważając więc zakup
jednego z modeli z serii Conquest warto pomyśleć nad wersją wyposażoną w
oryginalną bransoletę. Zegarek na pewno nie straci wiele na swojej elegancji, a
zyska całkiem sporo na swojej i tak niemałej już uniwersalności. W przyszłości bowiem zawsze łatwiej jest
dokupić pasek niż zazwyczaj nietanią bransoletę.
Pomimo, że na polskie realia
testowanego Longines’a ciężko zaliczyć do zegarków tanich, to i tak jego cena
wydaje się być atrakcyjną. Biorąc pod uwagę lata tradycji marki połączone ze
świetną jakością wykonania oraz spoglądając przede wszystkim przez pryzmat
własnego mechanizmu z komplikacją stopera, widniejące na metce 11160 zł nie powinno nikogo dziwić.
Pomimo niemałej kwoty niełatwo jest znaleźć bezpośrednią konkurencję dla
testowanego Conquesta. Większość szwajcarskich producentów nadal w tej cenie
potrafi zaoferować jedynie zegarki wyposażone w mechanizm ETA 2892 z dodanym modułem
Dubois Depraz, bądź co najwyżej którąś z wersji Valjoux. Dopiero produkty z
kraju kwitnącej wiśni, w podobnym przedziale kwotowym, mogą poszczycić się
mechanizmami własnej konstrukcji. Niestety jednak, ich dostępność w naszym
kraju jest dość mocno ograniczona, a dodatkowe koszty związane z importem
stanowczo zmniejszają ich atrakcyjność.
Nie wiedzieć dlaczego, chcąc
podsumować testowanego Longinesa, na myśl przyszła mi telewizyjna reklama
jednego z komercyjnych banków, w której to pada wszystko mówiący zwrot „bo nie
muszę” - i dokładnie taki właśnie jest Conquest. To jeden z tych zegarków,
który na pewno niczego nie musi udowadniać ani swoim rozmiarem, ani krzykliwą
stylistyką. Mam wrażenie, że producent tym modelem, trochę na przekór aktualnej
modzie na gigantyzm, pokazuje jak powinien wyglądać elegancki zegarek sportowy,
który to nie jest tworzony na pokaz, a po to by cieszyć oko swojego
właściciela. Jego nie nachalna stylistyka sprawia, że pasuje on niemal do
wszystkiego i na każdą okazję, nie ważne czy jest to spotkanie biznesowe, czy
spacer z psem. A właśnie takiej uniwersalności oczekuje od swojego zegarka
większość z nas. Oczywiście, zachowawcza, ponadczasowa elegancja tego modelu
może być dla niektórych wadą. W moim odczuciu do tego typu zegarka trzeba po
prostu dojrzeć. Jeżeli więc szukacie nietuzinkowego, eleganckiego zegarka z
funkcją stopera, seria Longines Conquest powinna sprostać Waszym wymaganiom.
Moim oczekiwaniom sprostałaby na pewno, a takie zegarki aż chce się testować!
Test przeprowadzony dla portalu: Zegarki i Pasja
Zegarek do testu dotarczył salon: Od czasu do czasu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz