sobota, 19 września 2015

Longines Conquest Classic L2.786.4.56.6


Longines Conquest Classic L2.786.4.56.6 (data testu 09.2015) - test przeprowadzony dla portalu Zegarki i Pasja 
Niewiele jest firm z branży zegarmistrzowskiej, które mogą poszczycić się tak długą i bogatą historią jak marka Longines. Ten szwajcarski producent z siedzibą w mieście Saint-Imier tworzy bowiem swoje zegarki już od pierwszej połowy dziewiętnastego wieku. Przez wszystkie te lata firma miała wiele wzlotów i upadków, przechodziła także kilkakrotne zmiany własnościowe, aby finalnie znaleźć się pod skrzydłami grupy Swatch. Produkty z ich logo od zawsze kojarzone są z wyważonym wzornictwem oraz klasyczną elegancją. Firma za swoje projekty wielokrotnie była nagradzana, gdzie poza designem, niezliczoną ilość nagród zawdzięcza równie często wprowadzanym innowacjom technicznym. Longines to także jeden z najbardziej rozpoznawalnych, szwajcarskich producentów zegarków w Polsce, którego produkty podziwiać możemy w  wielu witrynach sklepowych.

W burzliwym okresie swojej działalności marce udało się wprowadzić kilka charakterystycznych linii produktowych takich jak: La Grande Classique, DolceVita czy Master Collection. W dwudziestym wieku firma na stałe związała się ze światem sportu, w efekcie czego logo Longinesa podziwiać możemy choćby podczas Igrzyskach Olimpijskich, czy innych zawodów, bo ten szwajcarski producent jest często odpowiedzialny za oficjalne pomiary czasów podczas ważnych sportowych imprez na świecie. Ciągły rozwój marki zaowocował wprowadzeniem niedawno nowych kolekcji takich jak Conquest, HydroConquest, czy Admiral, których stylistyka miała jednoznacznie nawiązywać do koneksji marki ze światem sportu. Do naszej redakcji trafił na testy właśnie jeden z modeli z nowej rodziny Conquest. Zobaczmy więc jak sportowy zegarek widzi firma Longines.
Pudełko, w którym dotarł do nas testowany Longines, to klasyka dla szwajcarskich produktów. Sygnowany kartonik skrywa eleganckie, drewniane, polerowane opakowanie, które bezproblemowo można postawić w szklanej witrynie oraz które może służyć do przechowywania także w przyszłości naszego zegarka. W środku oczywiście znajdziemy to, do czego przywykliśmy kupując produkt z grupy Swatch, czyli poza samym zegarkiem jest tu spora instrukcja, nieśmiertelna przywieszka i międzynarodowa karta gwarancyjna. Jak wiadomo pudełko to jednak tylko dodatek, przejdźmy więc w końcu do przymiarki otrzymanego na testy, sportowego modelu Conquest Classic o numerze referencyjnym producenta L2.786.4.56.6.

Po wyjęciu Longinesa z pudełka moje oczy skupiły się na jego kopercie, której konstrukcja to istny majstersztyk. Jej delikatny i smukły kształt powoduje, że jest to definitywnie jeden z najwygodniejszych zegarków z jakimi do tej pory miałem do czynienia. Swoje wyważone proporcje zawdzięcza niemal idealnym wymiarom wynoszącym odpowiednio 51 mm od ucha do ucha, 41 mm średnicy oraz niespełna 14 mm wysokości, co zważywszy na zastosowany mechanizm jest rewelacyjnym wynikiem. Warto również przyjrzeć się dokładniej jej profilowi. Dzięki długim, delikatnym, oraz przede wszystkim mocno wyprofilowanym uszom świetnie dopasowuje się do kształtu nadgarstka. Wszystkie jej powierzchnie, włączając w to także wyrazistą lunetę, wypolerowano na lustro, dzięki czemu producentowi udało się podkreślić eleganckie aspiracje tego sportowego modelu. Także same pozytywne odczucia wzbudzają dobrze dopasowane przyciski służące do obsługi funkcji stopera oraz wygodna, sygnowana, wyrazista koronka, a ukryty przycisk w okolicach godziny dziesiątej do szybkiej zmiany daty dopełnia całości.
Pod delikatnie wypukłym szkłem, wyposażonym w wewnętrzną warstwę refleksyjną, znajduje się elegancka, czarna tarcza testowanego zegarka. Trzeba przyznać, że pomimo zastosowanej, zachowawczej, stonowanej kolorystyki na pewno nie można powiedzieć o niej, że jest nudna. Conquest jest jednym z najlepszych przykładów jak wiele można uzyskać wykorzystując wzór pasów genewskich na tarczy. Dzięki nim, w zależności od kąta patrzenia, kolor tarczy zmienia się od jasno szarego do niemal idealnego czarnego, a efekt dodatkowo wzmacnia warstwa antyrefleksyjna. Na żywo wygląda to naprawdę rewelacyjnie. Dodatkowego smaczku dodają kontrastujące  z wzorem przewodnim pasów genewskich, delikatnie giloszowane, czarne subtarcze totalizatorów w klasycznym dla zegarków z funkcją stopera układzie. Dobrze dobrano tu również wyraziste, polerowane wskazówki, przy czym w przypadku godzinowej i minutowej, analogicznie do polerowanych indeksów, nie zapomniano o wypełnieniu ich białą masą luminescencyjną. Jej zielona barwa świecenia pozwala na odczyt godziny nawet po zmroku, a dyskretny efekt utrzymuje się przez dobrych kilka godzin. Wewnętrzny pierścień ze skalą minutową, czy polerowane logo marki dopełniają całości tego wyjątkowo spójnego projektu. Co ważne, pomimo dość niewielkiej powierzchni samej tarczy i sporej ilości znajdującej się na niej elementów, producentowi udało się zachować podstawową funkcję zegarka, czyli dobrą czytelność wskazań. Nie zapomniano tu również o charakterystycznej cesze męskiej linii Conquest, jaką jest zapisany cyframi arabskimi indeks godziny dwunastej.
Znajdujące się w deklu szafirowe szkło umożliwia podgląd pracy pięknie wykończonego, mechanizmu ze stoperem z kołem kolumnowym, które to rozwiązanie jest własnym dla marki Longines. Mechanizm jest oznaczony symbolem L688. Ta dość młoda, bazująca na 27 kamieniach łożyskujących konstrukcja, przy której projekcie wykorzystano zalety wynikające z zastosowania koła kolumnowego, charakteryzuje się pracą balansu wynoszącą 28800 wahnięć na godzinę oraz wynoszącą około 54 godzin rezerwą chodu. Mechanizm bazowy został wyposażony w funkcję 12 godzinnego stopera, opcję szybkiej zmiany daty za pomocą wspomnianego już wcześniej przycisku oraz oczywiście możliwość ręcznego dokręcania sprężyny. Dla mnie ważną zaletą w stosunku do popularnej serii mechanizmów Valjoux jest także brak charakterystycznej wibracji w jaką czasami potrafi wpaść rotor.

To do czego niestety przywykłem w przypadku szwajcarskich produktów spod szyldu grupy Swatch, to średniej jakości oryginalne paski. Nie inaczej jest także w przypadku testowanego Longinesa. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że dostarczony przez producenta 20 mm pasek jest zły. Czarna skóra z widoczną fakturą zapewnia odpowiedni komfort noszenia i dobrze wpisuje się w elegancki charakter linii Conquest. Tak samo żadnych zastrzeżeń nie można mieć do jego długości, czy wieńczącego go, wygodnego, sygnowanego, podwójnego zapięcia motylkowego. Niestety, moje lata doświadczeń z alternatywnymi paskami powodują, że w tej kwestii robię się dość wybredny, a grupa Swatch do tej pory niczym specjalnym w przypadku pasków mnie nie zaskoczyła. Rozważając więc zakup jednego z modeli z serii Conquest warto pomyśleć nad wersją wyposażoną w oryginalną bransoletę. Zegarek na pewno nie straci wiele na swojej elegancji, a zyska całkiem sporo na swojej i tak niemałej już uniwersalności. W przyszłości bowiem zawsze łatwiej jest dokupić pasek niż zazwyczaj nietanią bransoletę.
Pomimo, że na polskie realia testowanego Longines’a ciężko zaliczyć do zegarków tanich, to i tak jego cena wydaje się być atrakcyjną. Biorąc pod uwagę lata tradycji marki połączone ze świetną jakością wykonania oraz spoglądając przede wszystkim przez pryzmat własnego mechanizmu z komplikacją stopera, widniejące na metce 11160 zł nie powinno nikogo dziwić. Pomimo niemałej kwoty niełatwo jest znaleźć bezpośrednią konkurencję dla testowanego Conquesta. Większość szwajcarskich producentów nadal w tej cenie potrafi zaoferować jedynie zegarki wyposażone w mechanizm ETA 2892 z dodanym modułem Dubois Depraz, bądź co najwyżej którąś z wersji Valjoux. Dopiero produkty z kraju kwitnącej wiśni, w podobnym przedziale kwotowym, mogą poszczycić się mechanizmami własnej konstrukcji. Niestety jednak, ich dostępność w naszym kraju jest dość mocno ograniczona, a dodatkowe koszty związane z importem stanowczo zmniejszają ich atrakcyjność. 
Nie wiedzieć dlaczego, chcąc podsumować testowanego Longinesa, na myśl przyszła mi telewizyjna reklama jednego z komercyjnych banków, w której to pada wszystko mówiący zwrot „bo nie muszę” - i dokładnie taki właśnie jest Conquest. To jeden z tych zegarków, który na pewno niczego nie musi udowadniać ani swoim rozmiarem, ani krzykliwą stylistyką. Mam wrażenie, że producent tym modelem, trochę na przekór aktualnej modzie na gigantyzm, pokazuje jak powinien wyglądać elegancki zegarek sportowy, który to nie jest tworzony na pokaz, a po to by cieszyć oko swojego właściciela. Jego nie nachalna stylistyka sprawia, że pasuje on niemal do wszystkiego i na każdą okazję, nie ważne czy jest to spotkanie biznesowe, czy spacer z psem. A właśnie takiej uniwersalności oczekuje od swojego zegarka większość z nas. Oczywiście, zachowawcza, ponadczasowa elegancja tego modelu może być dla niektórych wadą. W moim odczuciu do tego typu zegarka trzeba po prostu dojrzeć. Jeżeli więc szukacie nietuzinkowego, eleganckiego zegarka z funkcją stopera, seria Longines Conquest powinna sprostać Waszym wymaganiom. Moim oczekiwaniom sprostałaby na pewno, a takie zegarki aż chce się testować!





Test przeprowadzony dla portalu: Zegarki i Pasja

Zegarek do testu dotarczył salon: Od czasu do czasu 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz