niedziela, 31 sierpnia 2014

Rotomat SPIN-R Single RED L1R


Rotomat SPIN-R Single RED L1R (test: 08.2014)

Po ostatniej recenzji Orienta cesarskiego obawiałem się, że mój blog zostanie co nieco zaniedbany. Jak już wtedy wspominałem, brak środków wynikający z budowy (a jaki to jest worek bez dna wie każdy kto podjął się tego typu przedsięwzięcia) spowodował, że nowe znaleziska aktualnie co najwyżej zasilają i tak już przydługą listę życzeń, a jedynym pewnym tegorocznym zakupem jest Gerlachowy Żubr (choć i to nie jest do końca pewne). Niestety, oznaczało to, że w bieżącym roku pozostanie mi napisanie tylko jeszcze jeden recenzji. Tu jednak przydarzyła się miła niespodzianka.  

Przeglądając skrzynkę mailową, w której to jak zawsze znalazła się tona spamu natrafiłem na wiadomość od sklepu Zegarki Zielona Góra, w którym to już dwukrotnie miałem przyjemność dokonać zakupu. Temat Rotomat, zdradzał ,że pewnie chodziło o aktualną promocję na te produkty - tu jednak się myliłem. Zamiast otrzymać kolejną ofertę handlową zaproponowano mi przetestowanie jednego z produktów firmy SPIN-R. Chwila zastanowienia i w sumie dlaczego miałbym z takiej okazji nie skorzystać, w szczególności, że do zakupu rotomatu sam przymierzam się już od jakiegoś czasu.

Dla zegarkomaniaków, a szczególnie dla pasjonatów zegarków mechanicznych zdradzać czym jest rotomat na pewno nie trzeba. Niestety, chociaż nam miłośnikom ciężko w to uwierzyć to większość normalnych zjadaczy chleba nie ma bladego pojęcia do czego służy specyficzna skrzyneczka, a o fakcie tym przekonałem się na własnej skórze rozmawiając ze swoimi znajomymi. O użyteczności tego  urządzenie nie muszę przekonywać żadnego posiadacza czasomierza wyposażonego w wachnik. Przejdźmy więc to bliższego zapoznania się z otrzymanym produktem.

Już rozpakowując otrzymaną przesyłkę lekko zaskoczyła mnie dbałość producenta o pierwsze wrażenie (zresztą nie od dzisiaj wiadomo, że jest ono ważne). Świetnie zabezpieczona tekturowa walizeczka z wielkim logo producenta budzi pozytywne odczucia. Po jej otwarciu miłych zaskoczeń ciąg dalszy - gdyż w środku jest wykończono ją amortyzującą gąbką gwarantującą bezpieczeństwo naszego nowego zakupu, a sam rotomat został umieszczony w estetycznym czarnym woreczku. Poza głównym elementem w pudle znajdziemy jeszcze instrukcję obsługi, specjalny śrubokręcik umożliwiający nam montaż dołączonego akumulatora, zasilacz sieciowy oraz dodatkowy uchwyt dla zegarków naszej “lepszej” połówki (bądź po prostu dla osób o szczupłym nadgarstku). Jednym słowem, całkiem tego sporo.

Czas bliżej przyjrzeć się w końcu jak sama nazwa wskazuje czerwonej skrzyneczce. Spoglądając na zdjęcia w Internecie obawiałem się lekkiej “tandetności” wynikającej z połączenia plastiku z soczystym czerwonym połyskliwym kolorem. Na żywo jednak moje obawy zostały całkowicie rozwiane, bo produkt prezentuje się naprawdę dobrze, chociaż estetom może przeszkadzać fakt, że błyszczący lakier dość łatwo się palcuje. Za uchylnymi drzwiczkami, na których możemy dostrzec dbałość producenta o detale takie jak gumowe odbojniki czy obszyty materiałem rant został schowany intuicyjny panel wyposażony w elektroniczny wyświetlacz umożliwiających nam obsługę rotomatu. Tu jednak muszę się przyczepić do jego wycentrowania w materiałowym okienku, gdyż nie jest on umieszczony idealnie centralnie - oczywiście w niczym to nie przeszkadza i jest to prawdopodobnie przypadłość jedynie  testowanego egzemplarza. Poza panelem znajduje się tu przede wszystkim gniazdo do mocowania naszego uchwytu na zegarek.

Jeżeli już mowa o uchwycie to warto mu się przyjrzeć ciut bliżej. Składa się on z dwóch elementów. Pierwsza część przeznaczona jest dla koperty i została ona wyposażona w dwa plastikowe uchwyty ułatwiają chwyt i jego montaż go w gnieździe rotomatu. Dodatkowo na materiałowym miejscem pod zegarek umieszczono logo producenta . Druga część przeznaczona jest pod pasek i także została obszyta materiałem. Rozmiar jest regulowany poprzez sprężynę obsługiwaną za pomocą dwóch bocznych przycisków. Patent ten sprawdza się naprawdę nieźle, gdyż nawet gdy w rotomacie umieściłem największy i przede wszystkim najcięższy ze swoich zegarków tj. Invicta Reserve 0741 (49mm średnicy i waga notabene ponad 300g!) to sprężyna powodowała, że zegarek nie ślizgał się podczas pracy urządzenia. Dodatkowo, w zestawie znajduje się drugi uchwyt w kolorze czarnym umożliwiającym montaż mniejszych zegarków.  

Dzięki zastosowanemu wyświetlaczowi praca urządzenia jest bardzo intuicyjna. Konfiguracja sprowadza się do ustalenia ilości obrotów urządzenia na dobę oraz kierunku pracy. Następnie przyciskamy ok i już urządzenie zaczyna swój taniec. Dla początkujących użytkowników zegarków automatycznych przydatna może być również strona producenta, na której możemy znaleźć zalecane ustawienia dla popularnych modeli zegarków (choćby kierunek naciągu mechanizmów). Z ciekawostek, na stronie nie zamieszczono żadnych informacji o ustawieniach dla popularnej u nas japońskiej marki Orient.

Przez przeszło tydzień w testowanym rotomacie kręciło się kilka z moich zegarków, jednak wydajność urządzenia najłatwiej było mi zweryfikować właśnie na dwóch Orientach wyposażonych we wskaźnik rezerwy chodu. Po 12 godzinach pracy urządzenia przy standardowych ustawieniach (na pewno nie optymalnych dla zastosowanych w nich mechanizmów) wskaźnik rezerwy wychylił się do połowy.  Czy to dużo? Na pewno wystarczająco aby odłożony zegarek nie wytracił naciągu sprężyny i lekko się doładował. Poza orientami i invictą w Spin-R znalazły się również zegarki wyposażone w mechanizmy valjoux (Steinhart, Hamilton), etę C01.211 (Certina i Tissot), oraz etę 2824-2 z modułem Dubois Depraz (Armand Nicolet) i niezależnie od zastosowanego mechanizmu z rana w każdy z zegarków był gotowy do założenia (pomimo całkowitego wcześniejszego rozładowania naciągu) wymagając jedynie ustawienia aktualnej godziny.

Tydzień to może niewiele aby móc dokładnie przetestować tego typu urządzenie jednak czas ten pozwala mi na wstępną ocenę. Dla mnie poza atrakcyjnym wyglądem liczy się przede wszystkim cicha praca urządzenia i o ile do designu mogę mieć pewne zastrzeżenia to pod względem głośności na produkcie Spin-R się nie zawiodłem. Urządzenie pracuje na tyle przyjaźnie, że nie miałem strachu przed postawieniem go w sypialni, co w przypadku niektórych urządzeń dostępnych na rynku mogłoby się skończyć eksmisją przez lepszą połowę z pokoju zarówno rotomatu jak i mojej osoby. Dzięki sprytnemu rozwiązaniu uchwyty na zegarki, głośność była równa niezależnie, czy w rotomacie umieszczony był zegarek na bransolecie, gumowym czy skórzanym pasku. Poza japońskim silnikiem za cichą pracę odpowiadają również wcześniej wspomniane detale takie jak gumowe nóżki czy wyciszenie materiałowe drzwiczek. Dodatkowo, ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie akumulatora, dzięki czemu rotomat nie musi na stałe być podpięty do sieci - choć przydatność tego rozwiązania jest dla mnie dość dyskusyjna.

Aktualna promocyjna cena produktu wynosi 551 zł co nie pozwala urządzenia firmy SPIN-R na pewno zaliczyć do tanich. Wydając jednak tą kwotę otrzymujemy dopracowany, kompletny produkt, który powinien nas cieszyć przez najbliższe lata, a forma w jakiej go otrzymujemy tworzy z niego niemal idealnego kandydata na prezent, który powinien ucieszyć każdego zegarkomaniaka. Oczywiście odważny designe na pewno nie każdemu przypadnie do gustu, jednak w nowoczesnych wnętrzach “czerwona szkatułka” na pewno zwróci na siebie uwagę osoby postronne eksponując to co znajduję się akurat w środku. Czy ja sam kupiłbym SPIN-R dla siebie? Pewnie tak, chociaż w moim przypadku przydałyby się wersja na przynajmniej dwa zegarki i pewnie poszukałbym ciut bardziej stonowanej kolorystycznie wersji.


Na testy rotomat udostępnił:
Salon Zegarki Biżuteria Zielona Góra
www.zegarki.zgora.pl



1 komentarz: