niedziela, 18 maja 2014

Certina DS Podium Automatic Chrono C01

Certina DS Podium Autimatic Chrono C01  - (data zakupu: 05.2014)

Niemal od początku mojej przygody z zegarkami czyli już od czasu zakupu DS-1 LE, zawsze z zaciekawieniem przeglądam prezentację nowych modeli Certiny, bo dla mnie produkty te mają w sobie coś hipnotyzującego. Kilka zegarków z ich oferty bez trudu znalazłoby miejsce moim zbiorku, a dwie pozycje już od dłuższego czasu znajdują się na liście życzeń. Niestety, podobnie jak to miało miejsce w przypadku Tissota, często w ostatnim momencie przegrywały one ostateczny klik z inną pozycją z listy. Powody tej sytuacji są prozaiczne, po pierwsze to dość duża łatwość zakupu zegarka z logiem Certiny w późniejszym terminie, a po drugie to ceny wybranych modeli, które oscylują w granicach 5000 i skutecznie studzą zapał. Póki co niestety w moim przypadku odłożenie takiej kwoty do łatwych nie należy.

Sytuacja uległa jednak zmianie, a to za sprawą ostatnio poczynionych wyprzedaży zapoczątkowanych przez zakup Armanda, które to otworzyły przede mną nowe horyzonty i możliwości. Duża rotacja i to nawet w przypadku świeżo zakupionych zegarków okazałą się strzałem w dziesiątkę, która sprawiła mi sporo frajdy, a co najważniejsze nie obciążała przy tym specjalnie domowego budżetu, a nawet pozwoliła odłożyć mi skromną sumę na dalsze cele zegarkowe. Niestety, owa górka na realizację wspomnianych pozycji za 5k nie wystarczała tylko czy trzeba wydawać aż tyle? Okazuje się, że czasem aby zrealizować plan wcale nie ;)

Z pomocą przyszła mi tu sama Certina, choć chyba bardziej polityka sprzedażowa grupy  Swatch, która w nowościach na rok 2013 zaprezentował modele oparte o mechanizm Ety C01.211 - czyli o najtańsze automatyczne szwajcarskie chrono. W pierwszej kolejności został on wprowadzony do rodziny DS Podium, co z jednej strony było dla mnie dużym zaskoczeniem (bo już zegarki te były dostępne z dwoma rodzajami mechanicznych chronografów)  i zarazem bardzo miłą niespodzianką. Dlaczego? Jak łatwo się domyśleć to właśnie model z tej rodziny znajdował się na mojej liście życzeń tyle, że dotychczasowy wybraniec wyposażony był mechanizm Valgranges. I tu dochodzimy do sedna - czyli argumentu ceny. Bo warto zadać sobie pytanie czy warto dopłacać prawie 100% dla samego mechanizmu? Oczywiście, wizualnie zegarki także się różnią, jednak analizując oba produkty to nowość z 2013 roku bardziej zamieszała mi w głowie i podobnie jak to było z DS-1, zrobiła to na tyle skutecznie, że tym razem nie mogłem się już powstrzymać przed dokonaniem zakupu.

Tym razem wytypowanie dla mnie sklepu trudnym zadaniem specjalnie nie było. Wcześniejszy zakup w Zegarki Zielona Góra odbył się bezproblemowo, stąd poszukiwania DS Podium także zacząłem od sprawdzenia ich oferty. Dodatkowa promocja dla fanów z facebooka oraz dostępność towaru od ręki przeważyła i tak po dokonaniu płatności ze sporym rabem względem ceny sugerowanej pozostało mi oczekiwanie na kuriera. Certina dociera do nas w standardowym kartoniku dla produktów tej marki, a w środku jak na szwajcara przystało poza zegarkiem znalazła się spora ilość książeczek oraz karta gwarancyjna.

Wyciągając z pudełeczka bohaterkę na pewno odczujemy jej niewielką wagę. 112 gram jak na sporą kopertę wraz mechanicznym chronografem to naprawdę niewiele, choć powinno się to bezpośrednio przełożyć na komfort jej użytkowania. Poza skórzanym paskiem zawdzięczamy to także wspomnianemu już wcześniej mechanizmowi czyli ecie C01.211, przy którego budowie wykorzystano elementy wykonane z tworzywa. Fakt ten, na pewno nie przysparza mu zwolenników, gdyż wiele osób obawia się tego rozwiązania, ale czy słusznie? W moim odczuciu nie bo wystarczy tylko wspomnieć o protoplaście czyli Lemani 5100, która także miała tego typu elementy a wiele mechanizmów działa bezproblemowo do dnia dzisiejszego. Także posiadany przeze mnie Tissot bazujący na tej samej opartej o 15 kamieni łożyskujących konstrukcji od półtora roku nie wykazuje żadnych niepokojących objawów. Sam układ pracuje przyjemnie i cicho, częstotliwością 3Hz gwarantuje nam przyjemnie płynącą sekundę, funkcja stop sekundy umożliwia precyzyjne ustawienie czasu a możliwość ręcznego dokręcania sprężyny na pewno sprawdzi się po dłuższym spoczynku zegarka, bo nakręcenie go przy pomocy samego modułu automatu do łatwych nie należy. Jeżeli jednak już ponosimy zegarek cały dzień to bezstresowo można go odłożyć na prawie 46 godzin.

Największym argumentem przemawiającym za tym właśnie chronografem z całej rodziny DS Podium była dla mnie zastosowana koperta w idealnym rozmiarze. Zwiększona do 42mm średnica względem bazowej 40mm wersji zapewnia nam poprawne proporcje względem sporej co by nie było wysokości, która wynosi 15,2mm. Warto także na chwilę zatrzymać się i przyjrzeć z profilu kopercie oraz masywnym uszom, bo z powodu ich dość słabego zagięcia oraz obecności wypukłego dekielka Certina nie jest zegarkiem, który będzie przyklejony do nadgarstka - a to nie każdemu może przypaść do gustu. Wspominając już o deklu nie sposób też nie zauważyć zastosowane modnego szklanego okienka, które pozwala nam podglądać pracujący mechanizm, choć w przypadku znikomej urody mechanizmu C01 zabieg ten wydaje się być zbyteczny.

Ciekawy efekt tworzy także zastosowany polerowany bezel z naniesioną czarną skalą tachymetru, który ładnie kontrastuje z szczotkowaną powierzchni koperty i dodaje projektowi pewnej lekkości. Z prawej strony tradycyjnie znalazła się umieszczona w charakterystycznej osłonce sygnowana logiem DS spora wygodna koronka oraz dwa przyciski do obsługi stopera. Aby uatrakcyjnić ich wygląd zostały one wykończone czarnymi wstawkami ale czy był to słuszny zabieg pozostawiam waszej ocenie. Cała konstrukcja koperty zapewnia wodoodporność na poziomie WR100.

Najważniejsza jest oczywiście tarcza, która została schowana pod płaskim szafirowym szkłem z warstwą antyrefleksyjną i to ona była głównym powodem zakupu recenzowanego zegarka. Już od dłuższego czasu poszukiwałem czegoś z charakterystyczną kolorystyką nazywaną potocznie “pandą”, a tarcza recenzowanej Certiny już od pierwszej chwili mnie po prostu zauroczyła. Dzieje się tu sporo - jednak pomimo, że mamy do czynienia z chronografem to jest ona wyjątkowo stonowana. Piękna gra światła srebrnobiałej zaopatrzonej w szlif słoneczkowy tarczy świetnie pasuje do trzech giloszowanych totalizatorów. Efekt czystości potęguję także przesunięcie okienka datownika na godzinę szóstą przez co nie było problemu z umiejscowieniem loga na godzinie trzeciej. Także świetnie wrażenie tworzą dobrane charakterystyczne dla rodziny DS Podium nakładane indeksy oraz zewnętrzny czarny ring ze skalą minutową z zaakcentowanymi punktami godzinowymi masą luminescencyjną. Masy także nie zabrakło na świetnie prezentujących się wskazówkach, a efekt jasnoniebieskiego świecenia można podziwiać już po krótkim naświetleniu Certiny. Nie zapomniano o sportowym charakterze zegarka, który podkreślono poprzez dodanie wykonanych w czerwonym kolorze wskazówek stopera.

To co skrywane jest między masywnymi uszami to czarny zwężany z 21mm do 18mm przy zapince skórzany pasek, z odbitą fakturą krokodyla. Poza kolorem nie różni się on niczym od otrzymanego przeze mnie wraz z limitowaną wersją DS-1. Jego jakość jest typowa jak dla tanich szwajcarskich zegarków i nie odbija się niczym szczególnym na tle swojej konkurencji, więc jeżeli będziecie mieli wybór to stanowczo polecam wziąć wersję wyposażoną w oryginalną bransoletę (niestety - ta wersja kolorystyczna w taki zestawieniu nie występuje). Dla kontrastu został on przeszyty cienką białą nitką nawiązującą do koloru tarczy i podobnie jak to miało miejsce w mojej poprzedniej Certinie tak i tutaj producent zastosował typowe polerowane podwójne zapięcie motylkowe, na którym znalazło się nazwa marki. Pasek dość łatwo układa się do ręki i gwarantuje przyzwoity komfort noszenia choć w moim odczuciu jest trochę za krótki - osoby o większym nadgarstku niż mój (18,5cm) nie skorzystają z drugiej szlufki.. Przy sporej co by nie było kopercie DS Podium wydaje się on także zbyt cienki i delikatny, choć w takiej formie Certina staje się lekko utemperowana i ugrzeczniona.

Jak widać z powyższego opisu ds. Podium ma kila drobnych wad, między innymi takich jak zastosowany średniej jakości pasek, słabo wyprofilowanych uszu czy okna wielkości witryny sklepowej umiejscowione w deklu, które umożliwia nam znikomą przyjemność podziwiania urody zastosowanego mechanizmu (na szczęście zegarka nie nosi się dekielkiem do góry). Także czarne wstawki przycisków na pewno nie wszystkim przypadną do gustu. Pomimo ich obecności spoglądając na Certinę na ręku ich obraz się rozmywa, a dzieje się tak dzięki niesamowitej spójności całości projektu. Świetnie wykonana koperta i schowana pod płaskim szafirowym szkłem z powłoką AR genialna tarcza typu panda wraz z czerwonymi wskazówkami stopera powodują, że zapominamy o wszystkim tym co złe i po prostu cieszymy się z obecności DS-Podium na nadgarstku.

Zastosowana czarno-biała kolorystyka okazuje się być niesamowicie uniwersalna, a połączenie jej z sensownymi wymiarami koperty sprawia, że zegar pasuje niemal do wszystkiego - począwszy od jeansów a na sportowych marynarkach skończywszy. Dzięki sportowym akcentom taki jak stoper i czerwone wstawki Certinie nie są straszne nawet krótkie spodenki i sportowe t-shirty. Jeżeli dodamy do tego wszystkiego wodoszczelność na poziomie 10 atmosfer, to rysuje nam się portret niemal idealnego casualowego zegarka typu EDC, który lubi także przyciągać wzrok osób postronnych.

Nie sposób recenzując Certinę nie pokusić się o jej porównanie do innego zegarka z mojego zbioru wyposażonego w te same serce, a mowa tu oczywiście o Tissocie Veloci-T. Techniczne są to produkty bardzo zbliżone, zresztą oba wywodzą się spod jednego szyldu Swatch Group. Pierwszą ciekawostką jest fakt, że pomimo niemal identycznych wymiarów na ręce układają się one zupełnie inaczej, a wynika to z konstrukcji ich kopert oraz uszu. Certina, ze swoimi dość prostymi i masywnymi uszami dość mocno odstaje od nadgarstka i w efekcie sprawia wrażenie zegarka większego. W przypadku Tissota mocniejsze wyprofilowanie uszu zapewnia nam jego lepsze dopasowanie do ręki. Także porównując oba produkty doskonale widać, jaką dużą różnice w jego odbiorze odgrywa zastosowany pasek i wykończenie powierzchni. Pomimo, że oba zegarki są sportowymi chronografami, to dzięki zastosowaniu skóry w miejsce kauczuku i polerowanej lunety to Certina sprawia wrażenie bardziej stonowanej i eleganckiej. Nie zmienia to faktu, że oba produkty są świetnymi zegarkami typu EDC i nie sposób byłoby wybrać zwycięzcę, także cieszę się, że w mojej kolekcji znajdują się oba.

Czas na jeszcze jedną refleksję wynikającej z tego zestawienia. Niestety, swatch group widząc spory popyt na swoje tanie automatyczne chrono powoli eliminuje jego podstawą zaletę czyli cenę. Certina wyjściowo jest już droższa o prawie 500PLN od recenzowanego rok wcześniej Tissota, a patrząc na nowe produkty korzystające z dobrodziejstwa tego mechanizmu widzimy, że jest to raczej tendencja stała, bo wystarczy wspomnieć choćby nową serię Tissotów T-Sport PRS516, których ceny już zrównały się z modelami opartymi o mechanizmy Valjoux 7750 a to może zwiastować ogólną podwyżkę cen szwajcarskich chrono ze Swatch Group. Oczywiście, nie zmienia to faktu, że są to zegarki bardzo dobrze wykonane, o nadal póki co rozsądnym stosunku ceny do jakości, na których na pewno przyszły klient się nie zawiedzie. Sam pewnie też jeszcze nie raz sięgnę po produkty spod szyldu Swatch Group i kto wie czy nie będzie to miało miejsca jeszcze w tym roku.

1 komentarz:

  1. Bardzo ładny i stylowy zegarek. Ja szczególnie lubię Zegarki Certina, zawsze można liczyć na bardzo dobrą jakość oraz przystępną cenę jak za takiego typu zegarki.

    OdpowiedzUsuń