
Niemal od początku mojej przygody z zegarkami czyli już od czasu zakupu DS-1 LE, zawsze z zaciekawieniem przeglądam prezentację nowych modeli Certiny, bo dla mnie produkty te mają w sobie coś hipnotyzującego. Kilka zegarków z ich oferty bez trudu znalazłoby miejsce moim zbiorku, a dwie pozycje już od dłuższego czasu znajdują się na liście życzeń. Niestety, podobnie jak to miało miejsce w przypadku Tissota, często w ostatnim momencie przegrywały one ostateczny klik z inną pozycją z listy. Powody tej sytuacji są prozaiczne, po pierwsze to dość duża łatwość zakupu zegarka z logiem Certiny w późniejszym terminie, a po drugie to ceny wybranych modeli, które oscylują w granicach 5000 i skutecznie studzą zapał. Póki co niestety w moim przypadku odłożenie takiej kwoty do łatwych nie należy.